piątek, 19 marca 2010

"Skrzek" Janusza Głowackiego

W 1980 roku ukazała się w Polsce mikropowieść Janusza Głowackiego, zatytułowana Skrzek. Pozycja to dziwna i... intrygująca, z gatunku tych, po przeczytaniu których czytelnik nie wie, co tak naprawdę ma sobie myśleć.

Rzecz dzieje się w zapomnianej przez Boga wsi, w której królują zacofanie i zabobon. Mieszkańcy miejscowości spędzają swoje życie przede wszystkim na piciu alkoholu i powtarzaniu wymyślonych, zazwyczaj niestworzonych historii. Jednym z nich jest główny bohater i narrator opowiadania. Jak wnioskujemy z jego autocharakterystyki, jest to karzeł, który młodość spędził na pracy w cyrku, obecnie zaś, po wypadku, jest akwizytorem i sprzedaje prenumeratę lokalnej gazety. W tak małej, zaściankowej społeczności jest na swój sposób Kimś - wszak pracuje w kulturze. Czytelnik szybko orientuje się, że ma do czynienia z niepełnosprawnym, prawdopodobnie także umysłowo, i alkoholikiem, którego sposób widzenia świata jest skrajnie naiwny, a przez to (a może właściwie dzięki temu) prosty.

Wydarzenia, których przebieg poznajemy poprzez pierwszoosobową relację bohatera, dotyczą okresu, gdy we wsi zaczęły się dziać rzeczy niezwykłe. Miejscowy bogacz, Kapusto, ożenił się niespodziewanie z przywiezioną skądeś pięknością o włosach koloru żyta. Na tym jednak nie koniec: mężczyzna zaczyna przeprowadzać niepokojące miejscową opinię publiczną eksperymenty na żabach. Nieoficjalne śledztwo prowadzi w tej sprawie główny bohater, odkrywając i relacjonując na swój prosty sposób szereg szokujących spraw.

Wraz z byłym cyrkowcem wchodzimy zatem do domu Kapusta, którego sceneria jawi się iście surrealistycznie. To przestrzeń kojarząca się raczej z mrocznymi, średniowiecznymi opowieściami, wzbogacona o elementy związane z doświadczeniami naukowymi gospodarza i... studentów matematyki, którzy są tu dosłownie wszędzie, stanowiąc niejako załogę, służbę tajemniczego eksperymentatora. Postacią demoniczną jest tu pani Kapustowa, kobieta nieprzeciętnie piękna, wyzwalająca z bohaterze seksualne fantazje (choć zupełnie nie pasuje do jego kobiecego ideału: nasz akwizytor lubi kobiety przy kości, najlepiej z gęsto owłosionymi nogami - gładkość nóg Kapustowej wprawia go w konsternację). W takiej to mrocznej scenerii odkrywamy wraz z opowiadającym straszną prawdę: wynikiem eksperymentów ma być stworzenie nowej rasy, doskonalszej od rasy ludzkiej. Wszystko kończy się totalną katastrofą, zaś bohater znika z wioski w dość tajemniczych okolicznościach.

Skrzek pisany jest bardzo ciekawym językiem. Uderza w nim prostota (autor bez wahania stosuje błędy językowe, co znacznie uwiarygodnia postać akwizytora), przy pomocy której opisywane są zjawiska paranormalne. Nie wiemy jednak do końca, czy naprawdę miały one miejsce: czytelnik kilkakrotnie otrzymuje sygnały, że wszystko, co bohater widzi, może być jedynie wizją nałogowego alkoholika. Całość  przypomina pisemną relację: z nawiasów często dowiadujemy się o przekreślonych "inną ręką" wyrazach, zaś na końcu czytamy: Pozostała mi jedynie cicha nadzieja, że ktoś to odnajdzie i doręczy Januszowi Głowackiemu.

Opowiadanie czyta się dobrze i szybko. Nie jest to jednak z pewnością literatura pociągowa, a po przeczytaniu ostatniej strony człowiek rozkłada bezradnie ręce i nie wie, co powinien o tym wszystkim sądzić. Opisywany świat przerasta bowiem nie tylko relacjonującego zdarzenia akwizytora, ale i czytelnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz