Dziś minęło 30 lat od katastrofy Kopernika - samolotu IŁ-62, na pokładzie którego znajdowała się m.in. Anna Jantar. Wiadomość tę powitałam z lekkim zdziwieniem. Pamiętam tę tragedię z dzieciństwa jako coś, co wydarzyło się całkiem niedawno, zaledwie kilka lat wcześniej. Stała się zresztą dla mnie w jakiś sposób symbolem katastrof lotniczych w ogóle. Wracałam do niej myślami za każdym razem, gdy media podawały informację o rozbiciu się kolejnego samolotu. Dziś, niespodziewanie, wydarzenia z 14 marca 1980 roku przypomniały mi o lotniczej tragedii, która wydarzyła się kilkanaście lat później w zupełnie innym miejscu.
W Barentsburgu, niewielkiej rosyjskiej osadzie górniczej na podlegającym Norwegii archipelagu Svalbard, jest mała kapliczka upamiętniająca inną katastrofę. W sierpniu 1996 roku niedaleko stąd rozbił się rosyjski samolot, lecący z Moskwy do Longyearbyen. Zginęło wówczas 141 osób. Wokół listy pasażerów pojawiły się jednak pewne niejasności: według przewodnika, który oprowadzał naszą wycieczkę po Barentsburgu, w samolocie, który się rozbił, leciało prawdopodobnie więcej osób niż wynikałoby to z listy. Pasażerowie na gapę?
Przyczyną katastrofy były prawdopodobnie błędy popełnione przez kontrolera lotów, władającego dość kiepsko angielszczyzną. Nakazał kierującym pechową maszyną pilotom obniżenie lotu, w wyniku czego samolot uderzył w górę.
Lądowanie w Longyearbyen wymaga dobrych warunków atmosferycznych. W końcowej fazie lotu za oknem widać przede wszystkim zbocza pokryte śniegiem. Sama spędziłam w tym mieście dodatkową dobę w oczekiwaniu na to, by mgła przeszła i samolot zabrał mnie na kontynent. Podobno typowa sytuacja, mgły na Svalbardzie to chleb powszedni. A jednak samotna kapliczka w i tak już upiornym i sprawiającym wrażenie wymarłego Barentsburgu ma w sobie coś przerażającego.
Szukałam dziś informacji na temat tragedii z 1996 roku. Znalazłam je m.in. na Wikipedii, w wersjach językowych polskiej, angielskiej i norweskiej. Ofiarami byli głównie Rosjanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz