środa, 4 stycznia 2012

Z gęsią w tramwaju

A było to tak: ponad trzy lata temu szliśmy sobie z Dawidem ulicą przy której mieszkamy. Nagle zauważyliśmy idącego przed nami mężczyznę, któremu towarzyszył ptak, tak na oko z rodziny blaszkodziobych, możliwe że gęś, przy czym byłaby to gęś czarna. Widok był przekomiczny: wyobraźcie sobie gościa idącego jakby nigdy nic ulicą i drepcącą obok niego gęś. Też jakby nigdy nic.

Oczywiście pan i jego nietypowe zwięrzątko budzili powszechne zainteresowanie. Ludzie przystawali, pokazywali sobie zjawisko palcami, śmiali się. Obrazek był właściwie całkiem sympatyczny. Może trochę szczególny, ale nie wyglądało na to, by gęsi działa się jakaś krzywda. Szła sobie spokojnie obok swojego pana i raczej nie zamierzała uciekać.

To był pierwszy raz, kiedy spotkałam pana z blaszkodziobym. Potem widywałam ich jeszcze kilkakrotnie. Dowiedziałam się dzięki temu, że gęsi można kazać wskoczyć do tramwaju i ona takie polecenie wykona. A przynajmniej tak było w przypadku tego egzemplarza. Właściciel zdaje się mieć całkiem dużą praktykę w obchodzeniu się ze swoją podopieczną (swoim podopiecznym?). Idąc z nią między ludźmi na przystanku, pokrzykuje lekko "uwaga, uwaga" i toruje ptaku drogę. Dziś widziałam też, jak sadza ją na siedzeniu w tramwaju. Po prostu podnosi delikatnie do góry, rozkłada na siedzeniu gazetę i stawia na niej gęś. Pani, która skutkiem takich działań znalazła się naprzeciwko czarnej istoty najwyraźniej się to nie spodobało, bo ze zniesmaczoną miną przesiadła się gdzie indziej.


Podróż tramwajem z panem z gęsią to podróż wśród ludzi, którzy trzymają przed sobą swoje telefony komórkowe i kręcą bądź fotografują tych niecodziennych towarzyszy przejażdżki. Sam właściciel gęsi zdaje się w ogóle nie zauważać zainteresowania. A gęś? Cóż, wydaje się, że lubi ludzi. Na pewno nie przejawia wobec nich morderczych instynktów. Jeden z pasażerów, starszy pan, wysiadając pogłaskał ją po dziobie. I nic się nie stało.

Niestety, nie wiem do końca o co w tym wszystkim chodzi. Być może jest to po prostu tego typu relacja jaką człowiek może mieć z psem lub kotem. Po prostu w tym przypadku przybrała ona mniej typową formę. W każdym razie, jeśli będziecie kiedyś w Zurychu, to przejedźcie się około szesnastej tramwajem linii 14 w kierunku Triemli. Być może zobaczycie to wszystko na własne oczy.

I jeszcze jedno. Zakładam, że moja kiepska świadomość ornitologiczna mogła mi spłatać figla i to wcale nie jest gęś. Jeśli tak jest, z góry przepraszam wszystkich za wprowadzenie w błąd. Przepraszam również za kiepską jakość zdjęć - na pomysł ich zrobienia wpadłam nagle, tuż przed docelowym przystankiem i do dyspozycji miałam tylko telefon komórkowy.

Mała aktualizacja: pojawiła się sugestia, że właściciel gęsi to Dr. Dolittle

3 komentarze:

  1. no coz ges to tez itota zyjaca i nalezy jej sie szacun

    OdpowiedzUsuń
  2. podobno to inteligentne ptaki, ja sie boje gasiorow, a ze plci nie umiem odroznic to wieje na wszelki wypadek na sam widok.
    ale predzej zrozumiem tego czlowieka, niz takiego, ktory hoduje weze. brrrr

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń