niedziela, 12 lipca 2015

8 oczywistych rzeczy, które różnią miasto małe od dużego

Jak przystało na osobę urodzoną i wychowaną w małej miejscowości, uwielbiam duże miasta. Szum ulicy, tłumy ludzi, sklepy wszelkiej maści, w tym przede wszystkim duże księgarnie - wszystko to kocham, w jakiś sposób mnie to napędza. Podczas ostatniej wizyty w rodzinnym mieście chyba po raz pierwszy od lat pomyślałam, że jednak mieszkanie w małym mieście nie jest takie do końca złe. Ot, inne. Zupełnie inne.

Na przykład:

1) Na odległości patrzy się nieco inaczej niż w dużym mieście. Z domu moich rodziców do centrum miasta szłam mniej więcej tyle, ile zajmowała mi droga z mojego bloku w Krakowie na przystanek tramwajowy, w związku z czym propozycja rodziców, którzy często chcieli mnie do tego centrum podwozić samochodem, zawsze wydawała mi się lekko absurdalna (co nie znaczy, że z niej nie korzystałam). Gdy wyjechałam na studia, spacer z domu na uczelnię zajmował mi jakieś czterdzieści minut. Bywało, że nie chciało mi się czekać na zapchany tramwaj i szłam pieszo. Mniej więcej tyle samo czasu zajęłaby podróż samochodem z mojego rodzinnego miasta do najbliższego wojewódzkiego.


2) W małym mieście wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko. Również to, co nigdy nie miało miejsca. Podobno w czasach, kiedy już od dawna tu nie mieszkałam, mówiono, że wyszłam za jakiegoś Austriaka (patrz: Nie wyszłam za Austriaka). Skądinąd wiem też, że po maturze widziano mnie podczas egzaminów wstępnych na kierunki i uczelnie, z którymi nic mnie nigdy nie łączyło. Zjawisko "wszyscy znają wszystkich" ma też przyjemne strony: nawet jeśli przyjeżdża się tu po latach, można liczyć na to, że na ulicy spotka się znajome twarze, co najwyżej postarzałe o kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat. Oczywiście odkąd wszyscy mają Fejsbuka, jest to mniej ciekawe, bo proces starzenia się dawnych koleżanek i kolegów można śledzić na bieżąco przez Internet.

3) Krajobraz małego miasta przeskakuje z elementów stałych na elementy wiecznie zmieniające się. Pewne sklepy istniały tu "od zawsze", w niektórych od dwudziestu lat pracują wciąż te same osoby. Byt innych jest zdecydowanie bardziej efemeryczny: zauważasz je po raz pierwszy przy okazji którejś z wizyt, a gdy jesteś tu po raz kolejny, nie ma już po nich śladu. Owszem, tak jest wszędzie, również w metropoliach. Ale w małym mieście wszystko to jest bardziej intensywne, jakby skondensowane.

4) Pójście do knajpy w małym mieście nie jest taką prostą sprawą. Oczywiście są różne lokale, w których da się coś zjeść i wypić, ale wybór nie jest duży, a w tym, który już jest, może nie być odcieni szarości: brakuje czegoś pomiędzy mordownią, a restauracją z menu na 10 stron i obrusami na stołach. W tej sytuacji wybieram obrusy, choć trochę nieswojo chodzi mi się tam na alkohol.

5) Praca w małym mieście jest może mniej obfitująca w emocje i okazje do rozwoju zawodowego, jest też przeważnie mniej płatna. Ale wielu ludzi i tak mieszka tu w lepszych warunkach niż pracownicy Mordoru na Domaniewskiej - domek jednorodzinny wydaje się być luksusem znacznie częściej osiąganym. Za to jest więcej szczekających psów. Boję się szczekających psów.

6) Jeśli lubisz buszować po księgarniach, a potem pić napój kawopodobny w pobliskim Coffee Heaven oddając się lekturze, to nie zrobisz tego w małym mieście. Tu nie ma ani Coffee Heaven, ani księgarni, w których naprawdę da się buszować. No, ale książki zawsze można zamówić przez Internet, a kawa jest niezdrowa.

7) Klimat małego miasta nie ma w sobie nic z pośpiechu. Jest nieco sennie, mimo zakorkowanych ulic (bo przecież wszyscy mają tu samochód). 

8) Przyroda jest na wyciągnięcie ręki. Kiedy byłam dzieckiem, od łąk dzielił mnie niedługi spacer. Jednym z moich ulubionych wspomnień z dzieciństwa jest piknik, jaki zrobiłyśmy sobie z mamą właśnie na łące. Przez wiele lat miałam szmergla na punkcie książek Lucy Maud Montgomery. Wyobrażałam sobie, że podobnie jak jej bohaterowie mieszkam na Wyspie Księcia Edwarda - w mojej wyobraźni to miejsce wyglądało mniej więcej tam jak czekające na zagospodarowanie półdzikie tereny pod Lubartowem. Kto wie, może tak wygląda.

___________
Oczywiście małe miasta niejedno mają oblicze.
Tymczasem pozdrawiam z Krakowa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz