czwartek, 23 lipca 2015

Włóczykijem być

Jasne, że ja też podkochiwałam się we Włóczykiju. Możliwe nawet, że był pierwszym facetem, który mnie zafascynował. Chyba dosyć przystojny, tajemniczy samotnik, który jeśli już coś mówił, to z sensem. Niewiele o nim wiadomo. Niby przyjaźnił się z Muminkami - ich dom był dla niego rodzajem przystani, do której zawsze wracał. Ale stałym elementem jego życia były również samotne wędrówki przez świat. 

Gdybym miała być facetem, chciałabym być taka jak on. Trochę zresztą już nas łączy: ja też chodzę z plecakiem, lubię ubierać się na zielono i mam bzika na punkcie chodzenia na piechotę. Wprawdzie przemierzanie świata na własnych nogach  mi nie grozi (w przeciwieństwie do Włóczykija mam zobowiązania rodzinne, a człapania przez lądy, góry i doliny w towarzystwie męża i trójki dzieci tak na dłuższą metę jakoś sobie nie wyobrażam), ale trudno mi usiedzieć długo w jednym miejscu. Włóczykij chciał i umiał być wolny - choć potrafił być wspaniałym przyjacielem, przede wszystkim cenił swoją niezależność. Nienawidził wszelkich zakazów, a jego największym wrogiem był strażnik parku. 

Ale na tym podobieństwa chyba się kończą (ok, właściwie skończyły się już chwilę wcześniej - ja jak dotąd nie wykształciłam jeszcze w sobie wrogości w stosunku do strażników parków. Piszę to z lekkim przymrużeniem oka - scenę, w której Włóczykij wyrywa tabliczki z zakazami wprost uwielbiam). Włóczykij był minimalistą: nie posiadał wielu przedmiotów i zwykł nocować w namiocie. Miał swoje małe słabości: palił fajkę, grał na harmonijce. Wiedział bardzo dużo o świecie, choć tak naprawdę ciężko powiedzieć, skąd czerpał swoją wiedzę. W jakiś cudowny sposób potrafił łączyć bycie idealistą z trzeźwym stąpaniem po ziemi.


Wiecie czemu mnie tak naszło? Bo dziś jest Dzień Włóczykija. A każda okazja, by przypomnieć sobie o postaciach stworzonych przez Tove Jansson wydaje się być dobra. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz