piątek, 30 kwietnia 2010

Malediwy. Obrazki

Piątego dnia pobytu Malediwy wciąż zachwycają. Jednocześnie jest to ten rodzaj piękna, do którego człowiek - a przynajmniej Europejczyk, zamknięty na co dzień w schemacie dom - praca - zakupy, oddający się kolejnym czynnościom z działaniem klimatu umiarkowanego w tle - przyzwyczaja się zbyt łatwo. Jakaś część mnie nie miałaby nic przeciwko temu, by każdego dnia budzić się w klimatyzowanym pokoju, otwierać drzwi i chłonąć upalne powietrze. Chodzić w klapkach, spędzać godziny nad wodą w książką w ręce. Taplać się w wodzie. Wewnętrzny głos przypomina mi od czasu do czasu, że tak naprawdę za upałami nie przepadam, poza tym jestem typowym mieszczuchem, któremu egzotyka podoba się na zdjęciach i podczas kilkudniowego pobytu tu i tam.


Na Malediwach jest teraz około trzydziestu stopni. Powietrze jest wilgotne. Najdotkliwiej doświadczyły tego moje włosy, które w domowych warunkach każdego niemal dnia uparcie prostuję. Tutaj nie ma to wielkiego sensu: po dwóch godzinach od zakończenia mozolnej pracy nad fryzurą na ramiona znów opadają mi rude loki. Bezsens przesadnego dbania o włosy wzmagają godziny spędzane w oceanie: kuracja ze słonej wody robi z nich coś, co da się odkręcić tylko i wyłącznie kąpielą z użyciem szamponu.


Z lekkim przerażeniem obserwuję czasem parę, która przychodzi często na plażę. Oboje młodzi i śniadzi. On ubiera się po europejsku, w krótkie szorty i t-shirta. Ona ubrana jest jak muzułmanka: w czarną, powłóczystą szatę, okalającą również głowę. Robi zdjęcia wchodzącemu do wody towarzyszowi. On również ją fotografuje, kiedy stoi na plaży w czarnym, rozwiewanym przez wiatr ubraniu. Filmowy obrazek. Mam opory przed uwiecznieniem go swoim aparatem. Tej pary nie widzę tu w żadnej innej sytuacji, ani podczas posiłków, ani przy okazji organizowanych przez ośrodek eventów. Wszystko wskazuje jednak na to, że są tu turystycznie.

Wczoraj wieczorem przy basenie spotkaliśmy ptaka przypominającego czaplę. Stał na brzegu i co jakiś czas sięgał dziobem do wody. Zaskoczeni czekaliśmy nieruchomo, aż odleci. 

W pokoju odkryliśmy małą jaszczurkę. Wspinała się po ścianie, ignorując naszą obecność i mój strach. Przez moment pomyślałam o tym, że na pewno są jakieś sposoby na usuwanie tego typu zwierzątek. Być może zgłoszenie tego nieplanowanego gościa na recepcji pomogłoby rozwiązać sprawę. Zmusiłam się jakoś do zmiany toku myślenia: jaszczurka póki co nic mi jeszcze nie zrobiła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz