Wyprawa do Central Parku to zadanie na wiele godzin. Tak naprawdę można tu zaplanować spędzenie całego dnia. Położony w centrum Manhattanu, przyciąga bogactwem zieleni i wieloma atrakcjami. To miejsce, w którym można zarówno posiedzieć nad wodą z książką w ręku, jak i szaleć po niewysokich skałkach. Rozmieszczone na każdym kroku atrakcje skierowane do najmłodszych czynią to miejsce wręcz idealnym dla rodzin. Dzieciaki wspinają się, jeżdżą na karuzelach, taplają w wodzie, siadają na kolanach Hansa Christiana Andersena... żyć, nie umierać!
W okolicy wejść do parku spotkamy wielu "naganiaczy", oferujących możliwość zwiedzenia Central Parku w czymś w rodzaju wózka ciągniętego przez wynajętego rowerzystę. Człowiek, który próbował nas na coś takiego namówić, tłumaczył, że w ten sposób oszczędzimy sobie jakieś 2-3 godziny czasu. Odmówiliśmy - doszliśmy do wniosku, że lepiej nie zwiedzić wszystkiego, za to przemierzyć daną trasę na własnych nogach. Było warto.
Pod drzewem, na trawie, zdrzemnęłam się z książką w rękach. Zrobiłam sobie zdjęcie z Andersenem, pomarudziłam przy schodzeniu z jednej ze skałek (jakoś nie mogłam uwierzyć, że buty naprawdę nie będą mi się ślizgać). Pozazdrościłam dzieciakom rozpędzonym na karuzelach. Niestety, było już trochę za późno, by odwiedzić znajdujące się w Central Parku zoo - gdy dotarliśmy na miejsce, do jego zamknięcia pozostało niewiele ponad godzinę.
Na jednej z alejek spotkaliśmy grupę elegancko ubranych młodych ludzi. Kobiety miały na sobie fioletowe suknie, panowie - garnitury. Wśród nich spacerowali świeżo upieczeni państwo młodzi, filmowani podczas tego spaceru przez dwóch kamerzystów. Nieopodal, przy pobliskim stawie przechadzali się ludzie trzymający w dłoniach coś w rodzaju pilotów z antenkami - były to urządzenia do sterowania małymi łódeczkami pływającymi po stawie.
Zieleń Central Parku, z urokliwymi mostami i alejkami ciekawie wygląda na tle nowojorskich wieżowców. Na pewno jest doskonałą odskocznią od codziennego pędu i klimatu wielkomiejskich ulic. A spacerowaniem tutaj można się naprawdę zmęczyć - obszar parku jest ogromny, atrakcji przy których turysta chce się zatrzymać choć na chwilę - mnóstwo.
Przy jednym z trawników zobaczyłam tabliczkę zapisaną ręcznym pismem. Z treści wynikało, że jest to coś w rodzaju listu matki do zmarłego dziecka. Obok tabliczki ustawione były pluszowe maskotki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz