czwartek, 3 czerwca 2010

Hello Kitty jest wśród nas...

Wczorajsze buszowanie po sklepach w Zurychu przyniosło kilka efektów. Po pierwsze, kupiłam nikomu niepotrzebną, za to uroczą i ładnie wyglądającą na moim biurku karuzelę z kotami, która tak w ogóle pełni rolę małego świecznika. Po drugie, zrobiłam zakupy na dzisiejszy obiad. Po trzecie, mój wzrok padł przypadkiem na kolekcję "Hello Kitty" w centrum handlowym Manor...

"Hello Kitty" nigdy się szczególnie nie interesowałam. Ot, wizerunek takiego kotka, który jest wszędzie. Jakiś czas temu skutecznie przeszkadzał mi w poszukiwaniach koszuli nocnej, bo co któryś egzemplarz, który zdejmowałam ze sklepowego wieszaka, by mu się przyjrzeć, nosił logo "Hello Kitty". Rozważałam nawet kupno takiej koszuli, bo szukałam czegoś zwykłego, bawełnianego i wygodnego, a przecież nie chodziło o strój wizytowy, który poza domownikami zobaczy cała rzesza ludzi... No, ale w końcu ze sklepu wyszłam z pustymi rękami.

No ale przejdźmy do rzeczy. Rozumiem, że gdy animowany bohater staje się popularny, produkuje się różne rzeczy z jego logo. Koszulki, tornistry, długopisy, zeszyty - to wszystko jakoś mieści się w granicach mojej wyobraźni. W końcu sama będąc uczennicą nałogowo kupowałam zeszyty z bohaterami Beverly Hills 90210, nawet jeśli ich aż w takiej liczbie nie potrzebowałam. Ale widok szczotki do muszli klozetowej "Hello Kitty" rozłożył mnie na łopatki.

No bo pomyślmy: samo istnieje takiej szczotki to jeszcze nic. Przerażenie wywołała we mnie świadomość, że ktoś takie zastosowanie logo marki musiał wymyśleć, opracować, ktoś inny zaakceptować (co zapewne wiązało się z szeregiem formalności). To jeszcze nie wszystko: musi istnieć całkiem wielu ludzi, którzy takie szczotki kupują. Ratunku...

Podzieliłam się moim przerażeniem na Facebooku. Niestety wygląda na to, że przez szereg lat żyłam w stanie nieświadomości, co skutecznie udowodniły mi linki wklejane pod moim statusem. Biało-różowy kot jest naprawdę wszędzie. Patrząc na zdjęcie ubikacji urządzonej w stylu "Hello Kitty" (zobaczcie sami) naprawdę zaczynam bać się tego, na jakie pomysły mogą wpaść moje nienarodzone jeszcze dzieci. 

Póki co, w ramach doprowadzania samej siebie do ostateczności, weszłam na www.hello-kitty.co.uk. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo...

1 komentarz:

  1. Przyznam, że i mnie ta kotka zaskoczyła. Dwukrotnie. Po raz pierwszy, gdy szukając kart tarota trafiłem na talię 'Hello Kitty'. Uznałem ten przejaw popkultury za niezwykle atrakcyjny i zabawny, zwłaszcza gdy dowiedziałem się, iż o talię stoczono batalię sądową. Przedmiotem sporu były prawa wykorzystania wizerunku koteczki :)

    Po raz kolejny zdziwiłem się, gdy wyszło na jaw, że kotka liczy sobie, nie mniej i nie więcej niż, 35 lat. Zasadniczo więc jest tylko o rok młodsza od mojej drugiej połowy, co oznacza, że nie mam wyjścia - zwierzątko znajduje się w moim kręgu zainteresowań ;)

    Od tamtej pory bardzo ją lubię. Nie na tyle jednak aby nabyć szczotkę do sanitariatów z wizerunkiem.

    OdpowiedzUsuń