poniedziałek, 16 stycznia 2017

Morderstwo w San Escobar (3) Serce w Esperal

Wybrzeże różowiło się już pięknie w blasku zachodzącego słońca, kiedy Juan zaparkował wreszcie na podjeździe okazałej willi. Wysiadł z auta i wbiegając po schodach na ganek niemal zderzył się z dwoma mężczyznami, którzy właśnie wynosili nosze, na których pod białym prześcieradłem rysowała się ludzka sylwetka.

- Nareszcie, myślałam już, że się nie doczekam - dobiegł go gderliwy głos Alicii, która stała w progu domu. Piękna jak zawsze, ubrana w policyjny uniform, mimo upalnej pogody świeża i pachnąca. Wszystko to dawało się wyraźnie zauważyć nawet w sytuacji takiej jak ta. - Wejdź, usiądziemy na chwilę i nakreślę ci mniej więcej sytuację - dodała przystępniejszym tonem odsuwając się z przejścia i prowadząc Juana do wnętrza domu.

Policjant nigdy nie był tu za życia Moravskiego, ale wystrój odpowiadał mniej więcej temu, czego można się było spodziewać: zgodnie z trendem, jaki panował wśród bogatych obywateli San Escobar, dom polityka urządzony był w ciężkim i przesadzonym stylu. Pełno tu było ozdobnych półek wypełnionych kiczowatymi bibelotami, a wiszące na ścianach lustra miały grube i zdobione ramy. Po wejściu do salonu Juan zauważył wiszący nad stołem duży portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Policjant zastanowił się przez ułamek sekundy, czy to na miejscu, by w reprezentacyjnym pomieszczeniu domu ważnego polityka wisiał obraz przedstawiający ważnego polityka innego państwa - nawet jeśli żyjącego wiele lat temu. Nie mógł mieć jednak o to pretensji do Moravskiego - jego rodzice urodzili się przecież w Polsce. Rodzina przeniosła się do San Escobar tuż po drugiej wojnie światowej. Santiago i Hector urodzili się już tutaj i choć styl bycia obu mocno cechował lokalny patriotyzm, to ich związków z europejską ojczyzną rodziców nie sposób było nie zauważyć. Prywatnie przyjaźnili się z grupą wpływowych polskich polityków, z których niektórzy, jak chociażby aktualny minister spraw zagranicznych znad Wisły, regularnie gościli w San Escobar, zarówno w celach prywatnych jak i służbowych.

Alicia zajęła jeden ze stojących przy niewielkim stoliku foteli i skinęła na Juana, by uczynił to samo. Wyciągnęła przed siebie długie nogi, obciągnięte do wysokości kolan granatową ołówkową spódnicą i nieśpiesznie rozpoczęła relację.

- Znalazła go sprzątaczka, mniej więcej o drugiej po południu. Nie wiadomo od jak dawna nie żył - co do tego pewność uzyskamy dopiero po zbadaniu ciała przez patologa. Ale zdaniem techników to była kwestia kilku godzin.
- Jak umarł? - zapytał Juan.
- Wycięto mu serce.
- Słucham?!
- Dokładnie tak jak mówię. Ktoś starannie wyciął mu mięsień sercowy.
- Tak na żywca?! Od tego umarł? - Juanowi coś się tu nie zgadzało.
- Jeśli chodzi o kolejność zdarzeń, to jej ustalenie również jest zadaniem dla patologa - westchnęła Alicia. - Ale mogę cię zapewnić, że po wycięciu serca już nie żył.

Juan prychnął. Cała Alicia. Świat wokół niej mógł się walić w gruzy, a ona pozostawała niewzruszona. I niebezpiecznie piękna.
- Podejrzani? - podjął.
- Mañana, kochanie - ziewnęła Alicia. Rozmawiałam przez telefon z szefem. O dziewiątej rano robimy odprawę. Do tego czasu ani słowa nikomu. Wszyscy mamy totalny zakaz rozmawiania o tej sprawie. Swojej kochance, jeśli ją masz, też nic nie mów. Ani dzieciom.
- Nie mam dzieci. Ani kochanki - burknął Juan.
- Tak tylko mówię. Nie jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy. Świat się zmienia, idzie do przodu. Ty też możesz.
- Dzięki za radę. Co jeszcze możesz mi powiedzieć o śmierci Moravskiego?
- Jeśli dobrze wyczułam w rozmowie z szefem jego intencje, to zdaje się, że od jutra to głównie ty masz mi opowiadać o tej śmierci, a nie na odwrót. Dobrze już, dobrze - Alicia uniosła uspokajająco dłoń na widok otwierających się do riposty ust Juana. - Żona i córka są na wakacjach, raczej niczego się od nich nie dowiemy, ale oczywiście trzeba się będzie skontaktować. Sprzątaczka ma milczeć pod groźbą sądu. Ale i tak mamy pecha, przez tę całą delegację z Polski nie uda się
utrzymać tej śmierci długo w tajemnicy. Moravski prędzej czy później nie pojawi się na jakimś oficjalnym spotkaniu i zacznie się masakra. W tej sytuacji każda godzina będzie sukcesem. Trzeba będzie prześledzić szczegółowy plan tej całej imprezy.
- A co z Hectorem? - Juan zadał pytanie, która krążyło po jego głowie odkąd przekroczył próg tego domu.

- Ja mu nie powiem - zastrzegła się Alicia. - A tak serio, to oczywiście trzeba go będzie powiadomić. I nie zdziwię się, jeśli to będzie pierwsze zadanie, które zleci rano szefunio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz