wtorek, 1 września 2015

Na dobry początek września: Książkowe podsumowanie wakacji

No i mamy wrzesień. Można w zasadzie powiedzieć, że wakacje dobiegły końca. Pomyślałam, że skorzystam z początku nowego miesiąca i wstukam kolejną notkę o książkach. Będzie o tym, co czytałam w lipcu i sierpniu. Większość tego czytania miała miejsce w Polsce, w Lubartowie, na huśtawce w ogrodzie moich rodziców. Przy akompaniamencie bzyczenia pszczół i wśród podjadania porzeczek. Poniższa relacja jest nieco wybiórcza - jeśli ktoś jest spragniony szczegółowych relacji odnośnie tego, co czytam, może zerknąć na moje konto na Goodreads. 

Lipiec zaczęłam od książki Nuali O’Faolain Mój sen o tobie. Tak naprawdę przymierzałam się do tej powieści od wielu lat. Patrzyłam na nią przy każdej chyba wizycie u rodziców i zawsze odkładałam lekturę na bliżej nieokreślone „później”. Teraz uznałam, że nadszedł właściwy moment: książka opowiada o Irlandii, a ja dopiero co tam byłam, no i niedawno skończyłam czytać inną powieść z Irlandią w tle. Nie żałuję - wciągnęło mnie. Mój sen miał w sobie coś dziwnego, czytając czułam lekki niepokój. Fascynowała mnie postać głównej bohaterki - kobiety zupełnie innej niż ja, a jednocześnie w niewytłumaczalny sposób bliskiej. 

Korzystając z pobytu w Polsce, przeczytałam dwa ostatnie tomu Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Mam wrażenie, że autorka od dłuższego czasu zbiera więcej cięgów niż pochwał za kolejne części cyklu, ale ja zawsze z przyjemnością wracam do losów rodziny Borejków. McDusia rzeczywiście wyszła tak sobie - gdyby nie obecność bohaterów, których od lat lubię, ciężko by mi się czytało. Za to Wnuczka do orzechów mnie urzekła i mam nawet wrażenie, że to najlepsza Musierowicz od lat.

Oczywiście przeczytałam kilka książek Joanny Chmielewskiej. Akapitu zaczynającego się od tego zdania w moich książkowych notkach możecie oczekiwać jeszcze przez kilka najbliższych lat. Nie wiem jak to się dzieje, mam wrażenie, że ciągle czytam Chmielewską i ciągle trafiam na kolejne tytuły, których jeszcze nie znam. Ostatnio wzięłam się za Autobiografię. Trzy pierwsze tomy mnie zachwyciły, ryczałam ze śmiechu regularnie. Czwarty i piąty przeczytałam bardziej na zasadzie „skoro już zaczęłam, to i skończę”. Chętnie to autorce wybaczam - przy większości jej książek bawię się tak wybornie, że od czasu do czasu może powiać nudą.

Z pewnym wahaniem wróciłam do serii Camilli Läckberg. Zwlekałam z tym chyba ponad rok. Lubię jej książki, traktuję je w kategoriach czysto rozrywkowych. Jakoś w 2014, lekko wstrząśnięta zakończeniem Syrenki podejrzałam, jak zaczyna się następujący po niej Latarnik i stwierdziłam, że psychicznie nie jestem w stanie tego czytać. Tłumaczyć nie będę - nie chcę psuć ewentualnej lektury tym, którzy nie czytali, ale ten kto czytał i zna mnie osobiście może się domyśleć o co chodzi. Sam powrót do serii uważam za udany - na szczęście te straszne fragmenty przeczytałam już w ubiegłym roku w ramach podglądania i zdążyłam się z nimi w miarę oswoić.

Moje wakacyjne czytanie zdecydowanie wygrał Chłopiec z latawcem (Khaled Hosseini). Piękna, mądra, smutna, miejscami brutalna i wstrząsająca książka. W jakiejś recenzji przeczytałam kiedyś, że jest to powieść, w której nie ma ani jednego zbędnego słowa. Zgadzam się. To jest dzieło, które się pochłania, takie, przy którym zapomina się o zewnętrznym świecie. Wzrusza i wyciska łzy, ale w mądry, dojrzały sposób. Jeśli chcesz przeczytać dobrą książkę o przyjaźni, to na piękniejszą trudno będzie Ci trafić.

Druga książka, której nie zamierzam żałować komplementów, jest Miedzianka. Historia znikania Filipa Springera. Słyszałam, że świetna, sama zaczynałam ją kilka razy i rezygnowałam na pierwszej stronie. Tym razem się zaparłam, przeczytałam tych stron może z dwadzieścia i wciągnęłam się na tyle, że potem poszło z górki. Świetny reportaż o mieście, które zniknęło. Klimatyczny, trochę mroczny, przywodzący na myśl szarość i beznadzieję, w którą dzięki autorowi wprost chce się zanurzyć. Jeśli lubisz reportaże i nie czytałeś Miedzianki, to koniecznie zaktualizuj swoją listę „do przeczytania”.

__________________
No i to by było na tyle. Na razie. Z jakiegoś powodu te książkowe notki czyta całkiem sporo ludzi, dlatego pomyślałam, że może dobrym pomysłem byłoby wrzucać takie podsumowania częściej niż raz - dwa razy do roku. Potem jest tego strasznie dużo i wybieranie powieści, o których chcę napisać choć kilka zdań z gąszczu kilkudziesięciu książek jest lekko skomplikowane. 



2 komentarze:

  1. Czytałam "Chłopca z latawcem" w zeszłym roku i też wzruszył mnie do łez. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie zaczęłam ebook, który dostałam od Ciebie Agatka, ale jakoś mnie nie przekonał i odłożyłam, może jestem za bardzo zmęczona.

      Usuń