piątek, 7 sierpnia 2015

Prosto z pociągu. Opowieści podróżne

Lubię pociągi. Przez szereg lat korzystałam z nich regularnie. Zawdzięczam im masę wspomnień - raczej dobrych, choć nie zawsze. Na szczęście brakuje wśród nich takich koszmarnie złych. Poniżej - kilka ciekawszych.

1. Jestem studentką, jadę z Krakowa do rodziców na święta. Pociąg oczywiście jest zapchany do granic możliwości i tak naprawdę do ostatniej chwili nie jestem pewna, czy dam radę nim pojechać. W końcu udaje mi się klapnąć w przejściu, blisko ubikacji. Siedzimy tak razem, ja i mój plecak, niemal bez możliwości poruszenia się, o rozprostowaniu nóg już nawet nie wspominając, bo wokół roi się od innych studentów i ich plecaków. Jeżdżenie pociągiem w niewygodnych warunkach to dla mnie nie pierwszyzna, ale tym razem jest naprawdę znacznie gorzej niż zwykle. Nie wiem, jakim cudem bileterka daje radę się do nas przecisnąć, ale skoro już tego dokonała, niemal błagam ją o możliwość dokonania dopłaty do biletu pierwszej klasy (no bo tam powinno być trochę więcej miejsca, no nie?).
- Pewnie, kochanieńka - reaguje z entuzjazmem pani - tylko będę musiała przynieść blankiety, to może pani sobie coś tu porobi, o, na przykład proszę pójść sobie w tym czasie siusiu zrobić, a ja zaraz będę z powrotem?
Zostawiła mnie oniemiałą na kolejne trzy godziny. Czyli tyle, ile zajęła mi reszta podróży. O ile mnie pamięć nie myli, w Radomiu wysiadło wtedy sporo osób i udało mi się wejść do któregoś z przedziałów. Jakby nie było, oszczędziłam.

2. Chyba ciągle jestem studentką, choć już trochę starszą - kto wie, może mam nawet stałą pracę? Jadę na weekend do Warszawy. Dużego wyboru jeśli chodzi o miejsca nie ma, trafiam do przedziału bardzo męskiego. Jest dwóch karków, jest starszy pan z czerwonym nosem i pewien młodzian, sprawiający wrażenie odurzonego. I jeszcze jeden chłopak, którego ciężko mi sklasyfikować. Ruszamy, któryś z panów wyciąga wódeczkę. Wewnętrznie trochę panikuję, ale pocieszam się, że może to nielegalne tak pić w przedziale i zaraz ktoś zrobi z tym porządek. Czas mija, ciężko mi się skupić na książce, bo wokół mnie trwają różne takie śmichy-chichy bez większego sensu. Starszawy pan zyskuje poklask wśród młodszych uczestników podróży, kiedy okazuje się, że nieźle zna piosenki Kazika. W pewnym momencie niechcący zerkam na odurzonego młodziana. Nasze spojrzenia się spotykają, młodzian wpatruje się we mnie i mówi dobitnie:
- Zarzygam ci buty.
Proszę jednego z chłopaków, tego, którego nie mogę sklasyfikować, o pomoc w zdjęciu walizki i znajduję miejsce w innym przedziale. Tam powinno być spokojniej.

3. Siedzę w tym drugim przedziale i szybko się przekonuję, że zbiegi okoliczności naprawdę istnieją.  Czytam bowiem "Narty Ojca Świętego" Pilcha, a tymczasem jadący w moim towarzystwie pan tłumaczy również znajdującej się w tym przedziale młodej kobiecie, że papież (wówczas był nim JP II) to człek próżny i zarozumiały: wszak powinien był już dawno ustąpić z piastowanej funkcji, widać przecież, że jest chory, ale on najwyraźniej tak lubi otaczający go poklask, że nie potrafi się zrzec swojej funkcji. Młoda kobieta potakuje ostrożnie:
- No tak, może w tym co pan mówi jest trochę racji...
A zachęcony mężczyzna przechodzi z religii na politykę i już po chwili do mych uszu dolatują strzępki agitacji wyborczej na rzecz Cimoszewicza.
Kilka dni później opowiadam o całej sytuacji koledze. Stwierdza, że coś zmyślam, bo on tyle jeździ pociągami i takich akcji nie miewa.

4. Jestem jeszcze licealistką. Są wakacje, a ja jadę do Krakowa. Na którejś stacji dosiadają się do mnie młodzi ludzie z plecakami i gitarą. Wyrażają uprzejme zainteresowanie dla faktu, że czytam właśnie Sapkowskiego, po czym zaczynają zabawę: piją piwo, ale mało, jakoś tak po jednym, jeden z nich wystawia przez okno głowę, włosy rozwiewa mu wiatr, a drugi wystawia aparat przez inne okno i robi mu zdjęcie. Jest granie na gitarze i śpiew. Pod koniec podróży dają mi gruby brulion i proszą, żebym się do niego wpisała - to coś w rodzaju księgi gości dla przypadkowo spotkanych towarzyszy podróży.

5. Nie wiem, ile dokładnie mam lat, ale albo mam już męża, albo zaraz będę go mieć. W pociągu do Lublina jest luźno, w pewnym momencie zostaję sama w przedziale. Kładę się wygodnie z książką i oddaję błogiej lekturze. Nagle w mój świat wdziera się dźwięk brutalnie otwieranych drzwi przedziału i słyszę głos pana sprzedającego przekąski. Nie chcę niczego pić ani jeść, ale tak jakoś wychodzi, że wymieniam z tym panem kilka zdań. Nic takiego, ale potem zagląda do mnie jeszcze kilkakrotnie, informuje, że w poniedziałek rano również będzie jechał na tej trasie, tyle że w drugą stronę, a na koniec próbuje mnie objąć. Kiedy kilka dni później jadę z powrotem, unikam porannego pociągu.

6. Jestem tuż przed maturą. W pociągu spotykam małżeństwo w wieku mniej więcej moich rodziców. Nawiązujemy rozmowę, opowiadają, że wracają właśnie od syna studiującego w Krakowie matematykę. Wiozą ze sobą przezroczystą torebkę pełną obwarzanków. Chyba patrzę się na nie jakoś zachłannie, bo w pewnej chwili dochodzą do wniosku, że na pewno jestem głodna. Mają rację - jakoś tak wyszło, że od śniadania nie miałam niczego w ustach, a jest już wieczór. Dają mi jednego czy dwa obwarzanki, które połykam w błyskawicznym tempie, z nadzieją, że zaproponują mi również coś do picia. Spragniona jestem mniej więcej tak samo jak głodna, a po wrzuceniu w siebie obwarzanków tylko mi się pogorsza. Nic z tego: państwo poprzestają na częstowaniu pokarmem stałym.

7. Jestem już w miarę dorosła, chyba nawet podpisałam umowę o pracę. Dojeżdżam do Krakowa, gdy nagle do przedziału zagląda młody Azjata. Jego problem jest następujący: otóż musi skontaktować się z kimś w mieście, do którego jedziemy, ale padła mu komórka. Czy ktoś mógłby mu pożyczyć telefon, ewentualnie zadzwonić pod wskazany numer i przekazać wiadomość? Wyciągam z kieszeni komórkę i podaję chłopakowi. Dzwoni, coś szybko załatwia, oddaje mi moją własność wprost obsypując mnie podziękowaniami, po chwili znika, by wrócić z puszką piwa i dalszym ciągiem podziękowań. Zdaje się, że to były już czasy, kiedy powoli przestawałam lubić piwo, ale i tak było mi bardzo miło.

8. Jestem na tyle dorosła, że potrafię zareagować współczuciem na opowieść starszej współpasażerki, która opowiada mi o tym, jak to ją okradli. Ale wciąż na tyle młoda, by bawiło mnie zdanie, którym zakończyła swoją opowieść:
- A wie pani, gdzie ja teraz noszę emeryturę? W majtkach! Taką kieszonkę sobie naszyłam.

6 komentarzy:

  1. Mnie kiedyś w pociągu siedzący koło mnie facet opowiadał historię swojego życia, ze szczególnym uwzględnieniem przebiegu służby wojskowej - w kompanii karnej, bodaj w Białołęce.

    A kiedy indziej, chyba już z Asią, jechaliśmy pociągiem potwornie przegrzanym, a pokrętło regulacji w naszym przedziale było urwane - sterczała tylko naga oś, której się palcami przekręcić nie dało. To były czasy, kiedy jeszcze nie miałem multitoola, więc coś mruknąłem, że przydałyby się kombinerki. I wtedy siedząca po drugiej stronie przedziału harcerka wyjęła z plecaka porządnego Victorinoxa i mi wręczyła…

    OdpowiedzUsuń
  2. Do mnie do przedziału kiedyś dosiadł się chłopak i powiedział, że właśnie wyszedł z więzienia — zdaje się, że około roku za udział w bójce w knajpie, w której to bójce ktoś zginął. Pytał mnie, czy widać to po nim, czy też umie normalnie rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do mnie do przedziału kiedyś dosiadł się chłopak i powiedział, że właśnie wyszedł z więzienia — zdaje się, że około roku za udział w bójce w knajpie, w której to bójce ktoś zginął. Pytał mnie, czy widać to po nim, czy też umie normalnie rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Do mnie do przedziału kiedyś dosiadł się chłopak i powiedział, że właśnie wyszedł z więzienia — zdaje się, że około roku za udział w bójce w knajpie, w której to bójce ktoś zginął. Pytał mnie, czy widać to po nim, czy też umie normalnie rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agatka ja bardzo, bardzo rzadko i to jeszcze jako dziecko jeździłam pociągiem to też żadnych wspomnień z tego nie mam. Jednak Ty...ciekawe masz i to bardzo. Najlepsze było to ostatnie oraz to z tym zawianym studentem - wyobrażam sobie tą Twoją reakcję jak szybko zwiałaś.

    W ogóle bardzo fajnie się Ciebie czyta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypomniała mi się jeszcze historia z bezdomnym: dosiadł się kiedyś do mojego przedziału. Miał może 30 lat (ja mialam z 18), był szczęśliwy, trzeźwy i rozmowny. Jeden z najciekawszych i najbardziej pozytywnyhj współpasażerów, na jakich zdarzyło mi się trafić.

    OdpowiedzUsuń