wtorek, 17 listopada 2015

Logistyka przeżycia, czyli jak to jest z bliźniakami

Podobno kobiety mają pamięć do wszelkich dat i rocznic. W moim przypadku to się chyba nawet zgadza. Mimo to nieco się zdziwiłam, gdy w środku dnia uświadomiłam sobie, iż oto właśnie dziś moje bliźnięta kończą półtora roku. Postanowiłam uraczyć Was porcją przemyśleń, które towarzyszą mi jako skutek ostatnich osiemnastu miesięcy mojego życia. Kto chce znać odpowiedź na pytanie, jakie są cienie i blaski bycia matką bliźniaków, może się czuć zaproszony do czytania.

Problemy

1. To, czego bałam się najbardziej, był potencjalny brak snu. Co prawda noworodki przesypiają sporą część doby, ale to zmienia się już po kilku tygodniach, poza tym dwoje dzieci może mieć zupełnie inny rytm funkcjonowania. O tym temacie w kontekście posiadania bliźniąt mogłabym chyba pisać i mówić godzinami (właśnie skasowałam spory akapit), ale aby nie przynudzać, poradzę Wam jedno: jeśli trafi się Wam dwójka, to synchronizujcie. Jeśli tylko jest taka możliwość, a dzieciaki są zdrowe, to zacznijcie to robić od razu po powrocie ze szpitala.

2. Do największych problemów należy bez wątpienia logistyka wychodzenia z domu. Jakimś cudem trzeba bowiem przetransportować dwójkę niesamodzielnych maluchów do wózka bądź samochodu. Wbrew pozorom to nie takie proste - wprawdzie mamy kilka możliwości, ale każda niesie ze sobą pewne niedogodności. Można zatem:

  • Zostawić jedno z dzieci w łóżeczku, przenieść do miejsca docelowego drugie, po czym wrócić po to pierwsze. Wady: maluch zostawiony sam w łóżeczku (jak również ten doniesiony już szczęśliwie do wózka/samochodu) może okazać się bardzo niezadowolony ze swojej sytuacji, a my niekoniecznie chcemy zostawiać na te kilka minut samotnego, płaczącego niemowlaka. 

  • Przenieść dwoje dzieci równocześnie. Wady: w przypadku noworodków, które muszą być podtrzymywane w konkretny sposób, jest to mało realne, przynajmniej jeśli chcemy by całość przebiegła w sposób bezpieczny. Łatwiej jest to przeprowadzić w przypadku nieco większych dzieci, ale pojawia się problem organizacji wszystkiego, kiedy jesteśmy już przy wózku/samochodzie. Jedyne, co przychodzi mi tu do głowy, to posadzenie dzieci na ziemi i przypinanie ich po kolei w pojeździe.

  • Przypięcie dzieci w fotelikach samochodowych jeszcze w domu. Następnie bierzemy w każdą rękę po jednym foteliku i raźnym krokiem, przepełnieni radością, zmierzamy w kierunku czekającego na nas na zewnątrz wózka/samochodu. Wada: bolący kręgosłup i odciski na wewnętrznych stronach dłoni (które mogą zniknąć kilka tygodni po zaprzestaniu stosowania tej metody). 

Osobiście zdecydowałam się na ostatni sposób.

3. Kiedy już jesteśmy poza domem wraz z pełną kolekcją potomstwa, należy cieszyć się każdym dniem, dopóki dzieci nie staną się samobieżne. Moment, w którym okazuje się, że są już na tyle duże, by chcieć korzystać z własnych nóg, to moment nadejście chaosu. Nikt bowiem nie powiedział, że bliźnięta będą biec w tym samym kierunku. Sytuacje, w których jedno włazi na ślizgawkę pod prąd, a drugie biegnie w stronę jezdni, to taki chleb powszedni. Pomaga wychodzenie na spacery z co najmniej jednym dodatkowym dorosłym. Tak czy siak, porządna porcja ruchu dla rodzica zostaje zapewniona.

4. Nieco skomplikowane staje się chodzenie do sklepów. Pchanie jednocześnie dwóch wózków: tego z dziećmi i tego z zakupami, zawsze wydawało mi się zbyt zaawansowane. Zawsze decyduję się zatem tylko na ręczny koszyk. Wadą tego rozwiązania jest oczywiście to, że trudno w ten sposób zrobić większe zakupy czy chociażby kupić zgrzewkę dwunastu rolek papieru toaletowego. Rozwiązanie: do sklepu wybierać się w towarzystwie drugiej dorosłej osoby.

Zalety

1. Z bliźniakami bywa ciężko. Ale wbrew pozorom bywają sytuacje, w których z dwójką jest łatwiej niż z pojedynczą sztuką. Nadchodzi bowiem taki magiczny moment, w którym dzieciaki zaczynają się ze sobą bawić. Może to być wspólne układanie klocków, wzajemne wożenie się w dziecięcym autku, naśladowanie wydawanych odgłosów. U mnie ta chwila nadeszła, zanim maluchy ukończyły rok. Teraz są już w stanie całkiem dobrze zająć się wspólną zabawą. Oczywiście nadal trzeba mieć na nie oko, zwłaszcza że taka radosna dwójeczka wpada na różnej maści złe pomysły, ale posiedzenie w kącie pokoju z książką jest już jak najbardziej możliwe. Żeby nie było - zanim zostałam matką bliźniaków, miałam już jedną pociechę, więc posiadam materiał porównawczy.

2. Nie mam fioła na punkcie tego, żeby moje maluchy były na tym etapie życia super empatyczne czy koniecznie zawsze dzieliły się swoimi zabawkami, ale miło jest słyszeć, że jednak to robią i to same z siebie. Reagują też na płacz innych dzieci, próbują pocieszać (co ciekawe, jeśli jest to możliwe, starają się tego dokonać przynosząc płaczącemu dostępne jedzenie, np. kawałki owoców). Oczywiście zdarzają się kłótnie o zabawki, nigdy nie jest przecież idealnie.

3. Poranki z bliźniakami są w moim przypadku o wiele przyjemniejsze niż te z jedynaczką. Po przebudzeniu dzieciaki zamiast wpadać w płacz „gadają” ze sobą. Często budzi mnie wesoły śmiech. Wstawanie o świcie zawsze jest bolesne, ale jeśli już mam wybierać, to wolę, kiedy przyczyną są odgłosy radości niż płacz lub rozpaczliwie wołanie.

4. No i jeszcze coś - jeśli masz już bliźniaki, to żadna wścibska, ale oczywiście bardzo dobrze życząca osoba nie zapyta Cię: „To kiedy kolejne?”. A jeśli nawet, to żartem.

___________________
P.S. Domyślam się, że każda para bliźniąt jest inna. Żeby nie było, że reklamuję, a ktoś się skusi i rozczaruje.


1 komentarz:

  1. Nawet mimo opisanych przez Ciebie minusów, gdybym decydowała się na dzieci i miała możliwość złożenia zamówienia - to tylko bliźnięta :-) Jedna ciąża, dwoje dzieci - optymalnie (idealnie, gdyby płci różnej, ale dwie dziewczynki też bdb opcja), jedna przerwa w pracy, itp. Szkoda, że się nie da tego zaplanować ;-)

    OdpowiedzUsuń