czwartek, 1 października 2015

Wrześniowe czytanie, czyli czas na podsumowanie

Żegnamy wrzesień, witamy październik. Pomyślałam, że to dobry moment na małe książkowe podsumowanie - w ramach postanowienia, by takie podsumowania robić częściej, nawet raz na miesiąc. Oto notka, która pozwoli Wam prześledzić moje czytelnicze połowy ostatnich kilku tygodni.

Jako że w sierpniu wróciłam do porzuconej dłuższy czas temu serii kryminałów Camilli Läckberg, postanowiłam iść za ciosem i przeczytać wszystkie tomy, które mi jeszcze pozostały. O ile Fabrykantka aniołków faktycznie mi się podobała, o tyle Pogromca lwów nieco rozczarowywał. Czytając miałam wrażenie, że autorka bardzo chce napisać kolejny tom serii, ale robi to jakby byle jak. Jeśli dobrze zrozumiałam to i owo zawarte w posłowiu z podziękowaniami dla osób wspierających pisarkę w pracy twórczej, w jej życiu nastąpiły pewne zawirowania natury uczuciowej i to właśnie te zawirowania postanowiłam obarczyć winą za słabość Pogromcy. Tak czy siak na pewno będę sięgać po ewentualne kolejne tomy serii, zwyczajnie ciekawią mnie bowiem dalsze losy Eriki i Patricka.

Bardzo mieszane uczucia pozostawiła we mnie lektura Łowców głów Jo Nesbø. Jestem fanką Harry’ego Hole, ale książki spoza tej serii póki co jakoś mnie nie przekonują. Łowcy zaczęli się naprawdę nieźle i takimi pozostali mniej więcej do momentu, w którym główny bohater znalazł w swoim samochodzie trupa. Potem wszystko już przypominało mi szybko następujące po sobie sceny z kiepskiego filmu sensacyjnego. Całość łagodziło nieco nagradzające poprzedzające je słabości zakończenie - trochę przewidywalne, ale mimo wszystko dobre.

Przeglądam listę książek, które przeczytałam we wrześniu i wygląda na to, że był to bardzo kryminalny miesiąc. Przeczytałam aż cztery kolejne tomy serii Håkana Nessera o komisarzu Van Veeterenie i tym samym zostawiłam sobie na październik już tylko jedną, dziesiątą część cyklu. Z tych wrześniowych najbardziej podobał mi się chyba Karambol. Przy okazji pragnę zaapelować do wszystkich, którzy sięgają po tę serię i są rozczarowani pierwszymi tomami: potem robi się lepiej, naprawdę.

13 pięter Filipa Springera nie zmieniło mojej opinii o tym autorze. Jest świetny i już. Książka o sytuacji mieszkaniowej w Polsce, tej dzisiejszej i tej sprzed II wojny światowej to lektura przygnębiająca, ale dająca sporo do myślenia. Po jej przeczytaniu przez kilka ładnych wieczorów zadręczałam męża swoimi wnioskami i opiniami w kwestii kredytów, wynajmu i instytucji mieszkań komunalnych. Mam lekkie wrażenie, że mamy nieco inne podejście do tego tematu, ale to pewnie dlatego, że małżonek nie czytał jeszcze 13 pięter.

Skończyłam trzeci i czwarty tom Oka Jelenia Andrzeja Pilipiuka. To taka seria, do której najlepiej pasuje mi bardzo nieszkolne słowo „fajna”. Od pierwszej części poznaję ją za pośrednictwem audiobooków. Im więcej mam prania i zmywania, tym szybciej mi idzie. Ostatnio zaczęłam jeszcze słuchać podczas malowania kolorowanek dla dorosłych, które podobno mają działać uspokajająco (tak sobie tłumaczę czas przy nich spędzony).

Uległość Michela Houellebecqa przeczytałam niemal zaraz po zakupieniu ebooka. Po książki tego autora sięgam regularnie od czasu przeczytania Cząstek elementarnych. Zdecydowanie nie jest on moim guru w zakresie poglądów na różne tematy, ale pisze świetnie, a ja zachwycam się jego językiem (bądź tym, jak przedstawiają ten język jego tłumacze - niestety nie jestem w stanie czytać tych książek po francusku i coś mi mówi, że jak będę tyle czasu spędzać na czytaniu, to nic się w tej kwestii nie zmieni). Polecam.

Skoro już jestem przy książkach dotykających tematu islamu, to Tysiąc wspaniałych słońc Khaleda Hosseiniego pozostawiło mnie w stanie jednocześnie zachwytu i przerażenia. To kolejna, po przeczytanym w sierpniu Chłopcu z latawcem książka tego autora, która poruszyła mną od stóp do głów. Okrutna, przedstawiająca pewne sprawy w sposób bardzo wyrazisty. I bardzo potrzebna.

Dwie spośród książek, które przeczytałam we wrześniu, były czymś w rodzaju przerywników - mam tu na myśli Wschód Andrzeja Stasiuka i Te chwile Herbjørg Wassmo. Nie jestem wielką fanką Stasiuka, wydaje mi się, że to nie jest po prostu tak do końca „mój” pisarz, ale mam sporo uznania dla jego prozy. Wschód zdecydowanie należy tych jego książek, które bardziej do mnie trafiły. Z Wassmo z kolei mam problem przy każdej z jej powieści - są dobre, klimatyczne, wciągające. Ale gdzieś tam z tyłu głowy pobrzmiewa mi lekkie „ale”. Najcichsze „ale” słyszałam podczas lektury Stulecia, największe przy Księdze Diny. Te chwile ulokowały się gdzieś pośrodku, pozostawiając mnie w poczuciu, że przeczytałam całkiem dobry przerywnik.

Kompletnym niewypałem była dla mnie lektura Delia’s Shadow autorstwa Jaimie Lee Moyer. Opis książki i pierwsze strony mnie wciągnęły, potem było coraz gorzej. Jak na kryminał było to dla mnie kiepskie, wątek obyczajowy był mdły i nieprzekonujący, a autorka zapomniała chyba wyposażyć bohaterów w charakter. Raczej nie skuszę się na kolejne tomy, chyba że złoży mnie gorączka i będę potrzebować czegoś bardzo odmóżdżającego. Mimo wszystko książkę oceniłam na 2/5, głównie przez to, że akcja toczy się w San Francisco początku XX wieku.

Żeby nie wpadać w ponury ton, pragnę oznajmić, że Fried Green Tomatoes at the Whistle Stop Cafe Fannie Flagg zachwyciło mnie w stopniu niesamowitym. Spodziewałam się zabawnej powieści obyczajowej, a dostałam wspaniałą, mądrą książkę, doskonale łączącą w sobie humor i tragedię. To taka pozycja, po lekturze której człowiek się uśmiecha i wierzy w to, że świat jest fajny. Dzięki Atunia za polecenie, masz u mnie butelkę wina.

I w ten sposób docieramy do zbioru opowiadań Jamesa Franco o dość znaczącym dla mnie tytule Palo Alto. Ta książka znajdowała się od dość dawno na mojej liście „do przeczytania”. Zwróciłam na nią uwagę podczas buszowania w księgarni i postanowiłam kiedyś przeczytać - wszak sama mieszkam zaledwie kilka kilometrów od tytułowego Palo Alto. Opowiadania z tego zbioru to historie nastolatków wychowujących się w Dolinie Krzemowej chyba mniej więcej na przełomie lat 80. I 90. XX wieku (doszłam do tego na podstawie daty premiery Małej Syrenki Disneya, który to film jest wspominany w jednej historii). Mówiąc krótko, wszyscy tu piją, ćpają i robią nielegalne rzeczy. To dość przygnębiająca lektura i niestety nie jestem w stanie ocenić, na ile oddaje rzeczywiste realia Palo Alto tego czasu. Na Goodreads zbiór ten nie cieszy się raczej wysoką oceną czytelników. Ja jestem raczej na „tak” - książka jest przygnębiająca i często bezsensownie okrutna i wulgarna, ale jeśli autor chciał pokazać przygnębiający i wulgarny świat, to właśnie to mu się udało. Poza tym dla mnie, jako mieszkanki tych okolic, na swój sposób fascynujące było śledzenie bohaterów spacerujących bądź jeżdżących ulicami, które regularnie odwiedzam.


I to by było na tyle. Czas na październikowe czytanie. Jeśli moja silna wola zwycięży, kolejną taką notkę napiszę już za miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz