czwartek, 20 września 2012

Zdjęcia

Dawid bardzo lubi robić zdjęcia.

Wszystko zaczęło się chyba w 2005 roku, kiedy wyjechaliśmy na pierwsze wspólne wakacje. Kupiliśmy aparat cyfrowy, dzięki któremu przywieźliśmy z Barcelony setki zdjęć. Ten aparat służył nam wiernie przez kilka kolejnych lat i gdyby ktoś mnie o to wtedy zapytał, odparłabym, że absolutnie nie myślimy o kupieniu czegoś innego, lepszego. Tak mi się wtedy wydawało.

W 2008 roku odbyliśmy planowaną przez dłuższy czas podróż na Spitsbergen. Była to niesamowita przygoda, nawet jeśli trwała tylko kilka dni. Był to też nasz pierwszy wyjazd bez tego pierwszego wspólnego aparatu. Bowiem jakiś czas przed wycieczką Dawid zaczął przebąkiwać coś o tym, że ktoś mu powiedział, że skoro już jedziemy w takie miejsce, gdzie jest dużo śniegu, to warto kupić coś, co uchwyci kilka odcieni bieli. 

Nie powiem, żeby mnie to przekonywało, ale brakowało mi kontrargumentów. Ponieważ sama zupełnie się nie znałam na aparatach, pozostawiłam ten temat Dawidowi. Jakiś czas później w naszym małym, krakowskim mieszkaniu pojawił się wielki, ciężki, czarny potwór o imieniu Canon.

No i się zaczęło. Pojawił się temat obiektywów, których przez pewien czas w ogóle od siebie nie rozróżniałam. Potem okazało się, że inne wersje samego aparatu to też ciekawy temat - przynajmniej na tyle, by o nich czytać. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze wątek godny sporu zwolenników dwóch partii politycznych: co jest lepsze - Canon czy Nikon?

Trochę się nabijam, choć tak naprawdę nie powinnam. O robieniu zdjęć za dużo nie wiem, ale teraz, kilka lat po tym wszystkim, mam swoją własną lustrzankę i czasem też lubię się nią pobawić. Nawet mam konto na Flickrze, gdzie chwalę się niektórymi zdjęciami - tyle że rzadko je aktualizuję. Natomiast głównym fotografem rodziny pozostaje Dawid. Ma to dobre i złe strony.

Dobre jest to, że zawsze mogę liczyć na to, że zrobi dużo ładnych zdjęć. Każdy nasz wyjazd jest porządnie obfotografowany. Podobnie jest z poszczególnymi wydarzeniami w naszym życiu - urodziny, Sylwester i tym podobne. Problem zaczyna się wtedy, gdy chcę te wszystkie zdjęcia dostać. Otóż wszystkie one muszą zostać przejrzane przez Dawida, czasem poprawione, wiele z nich ląduje w komputerowym koszu i dopiero po tym wszystkim mogę liczyć na to, że coś z tego dostanę. A biorąc pod uwagę, że tych zdjęć jest bardzo dużo, to cały proces trochę trwa. Mało tego: tworzą się całe kolejki, których uniknąć pozowoliłoby chyba tylko codzienne siedzenie nad obróbką.

Czasem mnie to denerwuje: jako kobieta próżna chciałabym mieć dostęp do fotek przedstawiających moją skromną osobę jak najszybciej po ich zrobieniu.

Wczoraj miałam już trochę dość. Przylecieliśmy tu ponad dwa tygodnie temu, zrobiliśmy trochę zdjęć, a tymczasem wszystkie czekają na karcie pamięci Dawida. Z trudem bo z trudem, ale udało mi się przekonać małżonka, by zająć się przynajmniej częścią tych fotek. Żeby nie zadrażniać, zgodziłam się nawet w tym wszystkim uczestniczyć.

Niestety, nie było bardzo ciekawie. Pierwsza partia zdjęć była robiona na lotnisku i w samolocie. Patrzyłam beznamiętnie na kolejne ujęcia mnie i naszych walizek. I pomagałam dokonywać trudnych wyborów.
Dawid: - Które zdjęcie z tych dwóch wolisz?
Ja: - To z uśmiechem.
Dawid: - A które jest z uśmiechem?

Po pewnym czasie, obejrzeniu mnóstwa zdjęć wnętrza samolotu i wypiciu dwóch kieliszków wina, zdecydowałam się na nieśmiałe pytanie (choć bardzo bałam się odpowiedzi):
- Dużo jeszcze zostało?
- Nie! - odparł Dawid bardzo radosnym tonem - lecieliśmy przecież tylko dwanaście godzin.

Moja mama, kiedy jej to wszystko opowiedziałam, pocieszyła mnie, że faceci tak mają. Czyli chyba nic nie da się z tym zrobić.

A jednak sprobuję. Drogi mężu, jeśli to czytasz, to czy mógłbyś mi wysłać zdjęcia z ostatniego Sylwestra?

6 komentarzy:

  1. Biedny Dawid :(

    Agatko, zdjęcia prosto z karty, nieobrobione, są jak brudne warzywa i surowe mięso, które miałabyś podać gościom w formie obiadu - posiłek przed podaniem trzeba przygotować - pliki n karcie aparatu są tylko surowcem - dlatego się wzbrania :)
    k.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ ja rozumiem! Co nie zmienia faktu, że się niecierpliwię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcia robione przez Anetka w któregoś Sylwestra usiłowaliśmy z Anetka wydobyć tak długo, aż zgubiła aparat razem z kartą pamięci z nadal niezrzuconymi nigdzie zdjęciami. Więc może to jednak nie tylko faceci tak mają. OTOH, podobno Anetek jest facetem, tylko nie chcą jakoś dać jej tej nagrody za urodzenie dzieci… ;->

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz mi sie zdarzylo dostac zdjecia od kogos - uwaga kobiety - ktora mi wyslala akurat obrobione fotki sprzed ok 3 lat na ktorych jestem ja (zupelnie inna niz dzis) i osoby z ktorymi urwal sie kontakt jak to w zyciu ;P Dlatego tez obrobke zdjec zrobionych moim aparacikiem zawsze planuje w 1 tygodniu od zrobienia fotek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po zrobieniu zdjęć z jakiejś szczególnej okazji, zwykle podróży, wycieczki lub fotospaceru, przeglądam je na szybko, co ładniejsze zapamiętuję albo na chybcika obrabiam celem polansowania się w społecznościówkach, a reszta sobie leży w rowach, przepraszam, RAWach i czeka, aż będę miała czas się nimi zająć. Aktualnie czekają tak zdjęcia z jakichś dwóch lat.
    Tylko że poza mną nikt się nimi specjalnie nie interesuje, jeśli tak, to obrabiam szybciej i oddaję zdjęcia zainteresowanym. Ale często trzeba mi o tym przypominać.
    To naprawdę jest mnóstwo roboty...

    BTW Agata, nie musisz czekać, możesz się sama nauczyć obrabiania zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kerri: tak i nie. Bo obawiam się, że Dawid będzie marudził, że to jego zdjęcia i że to on musi. :) Bo ja pewnie nie zauważę, że horyzont jest ciut krzywy i inne takie. :)

    OdpowiedzUsuń