Tak jak wielu innych ludzi, mam skłonność do robienia podsumowań wraz z kończącym się rokiem. A że jestem kobietą z całkiem niezłą pamięcią do dat i prowadzę regularne zapiski w pamiętniku, dzięki którym nie ma mowy, żebym pomieszała jakieś wydarzenia - to materiał do podsumowań mam całkiem obszerny.
W Sylwestra 2006 pomyślałam, że kończący się rok był wyjątkowo ciekawy - wydarzyło się wtedy w moim życiu mnóstwo rzeczy. Kilka z nich - o czym wiem dopiero dzisiaj - miało znaczący wpływ na to, co działo się później (choć niektóre związki przyczynowo-skutkowe były dość zaskakujące). Tak się jednak złożyło, że lata 2007 i 2008 były jeszcze ciekawsze, o 2009 nie wspominając. Nie pozostawało mi nic innego jak z pewnym niepokojem myśleć o roku 2010. W praktyce okazał się on rzeczywiście najciekawszym z tych poprzednich. Pozostaje mi czekać z drżeniem serca na podsumowanie, którego dokonam 31 stycznia 2011.
W 2010 roku:
- opuściłam po niemal rocznym pobycie Warszawę, którą naprawdę bardzo polubiłam. Pewnie lubiłabym ją jeszcze bardziej, gdyby nie zeszłoroczna zima, która dość ograniczyła zasięg moich przedsięwzięć (np. łażenie z Szymonem do 2 nad ranem po dziwnych zakątkach stolicy nagle, w zetknięciu z temperaturą -20 stopni, nie wydawało się pomysłem najlepszym z najlepszych);
- wróciłam do Szwajcarii, którą ostatnio nawet troszkę lubię (gdyby nie mówili tu tym strasznym dialektem, byłabym skłonna rozważać naprawdę długi pobyt w tym kraju);
- odwiedziłam kilku szwajcarskich lekarzy i naprawiłam część uszkodzeń w moim organizmie;
- wróciłam do grania w World of Warcraft - od kilku dni udaje mi się nawet grać codziennie;
- odwiedziłam kilka ciekawych miejsc na trzech kontynentach, z których niektóre bardzo pozytywnie mnie rozczarowały (Nowy Jork), spędziłam też pierwsze w życiu wakacje polegające na leżeniu i pluskaniu się w wodzie (przy okazji przeczytałam kilka książek);
- przekonałam się, że czytanie e-booków ma czasem sens, jeśli posiada się czytnik i dość ograniczony dostęp do części literatury, z którą chce się obcować. Oczywiście nadal zamierzam kupować papierowe książki, ale światu udało się mnie przekonać, że są sytuacje,w których Kindle rządzi;
- zrobiłam kilka fajnych zdjęć, ale wciąż brakuje mi zapału, by wziąć się za temat fotografii jakoś poważniej;
- w tajemniczych okolicznościach straciłam ponad 7 kg, które nie wracają mimo uporczywego wrzucania w siebie naprawdę sporych ilości jedzenia;
- zaczęłam czytać "Wheel of Time" i pluję sobie z tego powodu w brodę;
- odkryłam, że kurczak w sosie mango z warzywami to bardzo smaczna potrawa;
- potwierdziłam kilka swoich mniej lub bardziej optymistycznych twierdzeń na temat otaczającego mnie świata;
- wciąż odkładałam w przyszłość rzetelne wzięcie się za mój francuski;
- zapisałam mnóstwo stron w swoim pamiętniku. Mam nadzieję, że nie zginę w jakimś wypadku i nikt nie wpadnie na to by pod moją nieobecność to wszystko wydać;
- zaplanowałam mniej więcej przebieg roku 2011 i nawet kupiłam kalendarz, który ma mi pomóc się tych planów trzymać.
Szczęśliwego Nowego Roku!