piątek, 5 października 2012

Na tropie Kuby

Zawsze miałam problem z muzyką. Mam na myśli to, że nigdy nie udawało mi się być na bieżąco z tym, czego się słucha. Do moich uszu docierały wprawdzie nazwiska wykonawców i nazwy zespołów, ale z samą muzyką było już gorzej. Teraz, za sprawą Internetu, jest nieco łatwiej, choć i tak o "Gangnam Style" usłyszałam po raz pierwszy kilka dni temu. Słyszałam też, że Monika Brodka nagrała jakiś czas temu bardzo dobrą płytę, której słuchają nawet faceci. Niestety, nie znam ani jednej jej piosenki, co bardzo utrudnia mi dołączenie do chóru zachwytów.

Dawid mówi, że mam, cytuję "luki w popkulturze", ale on sam nie jest o wiele lepszy. Zresztą przyznał, że swoją "orientację w terenie" zawdzięcza częściowo temu, że ma młodszą siostrę. Ja mam tylko brata, młodszego o sześć lat. Kiedy oboje byliśmy jeszcze dziećmi, brat słuchał hip-hopu. Dzięki temu kojarzę mniej więcej tego pana od "Jestem Bogiem" i mogę szpanować swoją wiedzą.

Był jednak taki krótki okres czasu, gdy z muzyką, zwłaszcza tą polską i rozrywkową, byłam mniej więcej na bieżąco. Zaczęło się to jakoś pod koniec siódmej klasy podstawówki (tak, kiedyś taka była) i trwało może przez rok. Byłam wtedy dobrym dzieckiem i w każdą sobotę rzetelnie sprzątałam swój pokój: no wiecie, układałam to, co było porozwalane, ścierałam kurze itd. Oczywiście bardzo tego nie lubiłam i z braku audiobooków zaczęłam słuchać radia. Nie pamiętam już jaka to była stacja, ale wiem, że w sobotnie późnie popołudnie była tam lista przebojów. Dzięki niej w ciągu dwóch-trzech tygodni zapoznałam się z tym, co aktualnie było w Polsce popularne. 


Była na przykład taka piosena "Rowery dwa". Albo "Dzień gorącego lata" (przeglądarkowy słownik sugeruje mi tutaj, że chodzi o "kata", ale ja bardziej ufam swojej pamięci). No i był taki przebój Jansona, który bardzo mi się wtedy podobał, do tego stopnia, że nawet kupiłam sobie kasetę. Przebój nazywał się "Małe szczęścia" i był śpiewany przez młodego chłopaka, który wydawał mi się wtedy bardzo ładny, choć uczciwie rzecz biorąc, nie miałam podstaw by stwierdzić to z całą pewnością, bo w teledysku połowa twarzy chłopaka była schowana pod czapką. 


Wszystko to było bardzo dawno temu i zdążyłam już zapomnieć o Jansonie i piosence z chłopakiem w czapce. Niedawno jednak chcąc nie chcąc zostałam zasypana doniesieniami o pewnym medialnym wydarzeniu i wspomnienie "Małych szczęść" powróciło. 

Otóż, jak zapewne kojarzycie, córka byłego prezydenta, Aleksandra Kwaśniewska, wyszła niedawno za mąż. Jej wybrankiem jest niejaki Kuba Badach, podobno muzyk. Tak się składa, że chłopak w czapce, który śpiewał piosenkę Jansona, też nazywał się Kuba Badach. Przyznam, że przejrzałam już Youtube i Wikipedię w ramach prób stwierdzenia czy chodzi o tę samą osobę. Próbowałam się doszukać stosownej informacji na Pudelku, ale Pudelek zdaje się milczeć o przeboju sprzed lat nastu. Oglądałam zdjęcia, dzięki czemu stwierdziłam, że obaj panowie noszą okulary. Faktem jest, że zięć Aleksandra śpiewał u Jansona. Więc to chyba ten, no nie?

Nie żeby to było jakoś bardzo ważne. Za kilka dni i tak o tym zapomnę. Tymczasem próbuję uporządkować moją wiedzę o współczesnym świecie.

3 komentarze:

  1. podzielam twoje zdysansowanie sie do popkultury muzycznej, aczkolwiek byl taki okres gdy bylam z nią na biezaco. byly to wczesne lata osiemdziesiate, naznaczone stanem wojennym i brakiem pradu. posiadanie radia na baterie bylo blogoslawienstwiem pod warunkiem, ze sie udalo zdobyc baterie. wiec sie oszczedzalo baterie aby zlapac trojkowa liste przebojow, radio wolna europa i radio luxemburg. z tamtych czasow zostalo mnostwo piosenek w glowie, ktore dzisiaj, o zgrozo, uznawane sa za klasyke gatunku.
    inna czescia tamtych czasow jest upodobanie do swiatla swiec i czytania przy tych chybotliwych plomyczkach ksiazek pozyczanych od znajomych i z bibliotek, bo kupienie niektorych pozycji graniczylo z cudem.
    no i dochodzimy do sedna sprawy: jestem juz taka stara? eeeee, to niemozliwe!
    ucalowania dla calej Trojki

    OdpowiedzUsuń
  2. > Więc to chyba ten, no nie?

    Tak, to dokładnie ten :-) I też pamiętam tę piosenkę (podobnie jak dwie pozostałe wymienione przez Ciebie, ach, czasy podstawówki).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisząc Jansona masz na myśli Jasona Voorheesa?
    I who the *** is Alice... tfuuu Monika Brodka?

    OdpowiedzUsuń