poniedziałek, 12 lipca 2010

"Wardęga". Podróż do Polski mniej znanej zakończona czytelniczym dylematem

Książkę zatytułowaną "Wardęga. Opowieści z pobocza drogi" autorstwa Lechosława Herza odkładam z lekkim zakłopotaniem. Nie potrafię jej do końca zaszufladkować. Ba, nie jestem nawet pewna, czy książka mi się podobała.

Przez około trzysta stron tekstu autor oprowadza nas po polskiej (i nie tylko, zajrzymy też na Słowację) prowincji, ukazując ją chętnie taką, jaką była dawniej. Zagłębimy się w świat ludowych przesądów, z których wiele funkcjonuje do dziś. Poznamy zakątki Puszczy Kampinoskiej, małych wiosek Mazowsza, o których nie przeczytamy w typowym przewodniku. Chwilami autor sięgnie po historię, wspominając czasy Polski szlacheckiej i tej późniejszej, z lat zaborów. Urocze opowieści o polskich dworkach, z których niektóre już nie istnieją, wiele innych zaś ulega od lat stopniowej dewastacji, wspomnienia naszych twórców, opiewających w swej twórczości polskie krajobrazy, warte uwagi miejsca czy zdarzenia - wszystko to stanowi swoistą lekcję historii przedstawioną z uczuciem i sporą dawką sentymentu.

Czytelnik ma wrażenie, że cała ta książka stanowi swego rodzaju podróż sentymentalną do lat młodości: czy to do zdarzeń i obrazów oglądanych oczyma autora, czy do wartości, dzieł sztuki, do których piszący czuje sentyment. To trochę jak podróż do czyjegoś intelektualnego świata: podróż przyjemna, pouczająca i niekiedy zaskakująca, bowiem Herz potrafi pisać o maleńkiej mazowieckiej wiosce w taki sposób, że czytelnik rzeczywiście czuje jej klimat i rozumie zachwyt piszącego. Mocną stroną książki jest to, że osobiste sentymenty ubierane są w otoczkę historyczną czy literacką. Wydarzenia, postaci miejsca - nic nie jest tu zawieszone w próżni.

Bardzo podobała mi się historia Opinogóry - miejsca bliskiego sercu polskiego poety, Zygmunta Krasińskiego. Historia prawdziwa, do złudzenia przypominająca literacką fikcję, opowiedziana w sposób prosty, niemal gawędziarski, trafia do czytelnika.

Lektura "Wardęgi" była dla mnie miejscami nieco kłopotliwa. Czasami raził mnie język autora (powtórzenia), chwilami zniechęcało jego podejście do opisywanej rzeczywistości, które aż kusiło, by podsumować je krótkim "bo kiedyś to było dobrze, a dziś jest źle". O ile osobisty, sentymentalny stosunek do przedstawianych miejsc i postaci jest zaletą książki, o tyle prywatne komentarze odnoszące się do współczesności (kilkakrotnie podczas czytania "Wardęgi" dowiedziałam się, że obecnie siedzi się głównie przed telewizorem. Pisząc to dokonuję pewnego uproszczenia, ale faktem jest, że moją czytelniczą i historyczno-literacką wrażliwość nieco to uraziło) burzą przyjemność lektury.

Książka, wydana przez wydawnictwo Iskry, ilustrowana jest dość bogato zdjęciami zrobionymi przez samego autora. I choć on sam na kartach jednego z rozdziału krytykował zjawisko kolorowych zdjęć, to w obrazach przedstawianych w "Wardędze" brakowało mi właśnie kolorów, pasujących do klimatu opisywanych miejsc. Nie twierdzę, że problem tkwi w samych barwach - być może warto się było pokusić o zdjęcia większe, bardziej przemawiające do czytelniczej wrażliwości. Fotografie w postaci takiej, w jakiej widzi je czytelnik, nie zachęcają.
Czy warto przeczytać "Wardęgę"? Oczywiście. Książka przekazuje wiedzę ciekawą, nieco niszową, przedstawioną w ciekawej, przystępnej formie. To pozycja bardzo dobrze nadająca się na spokojną lekturę któregoś z letnich wieczorów.
____________________
Książka Wardęga. Opowieść z pobocza drogi została opublikowana (i udostępniona do recenzji) przez Wydawnictwo Iskry.

Recenzja ukazała się w serwisie http://www.lekturyreportera.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz