Wiecie, co to jest frustracja? Frustracja to jest to, co czujesz, kiedy wyciągasz z pralki pranie i zauważasz, że wszystko oblepione jest jakimś białym paskudztwem. Spoko, upranie chusteczki higienicznej czasem się zdarza. Może tobie pranie przypadkowych rzeczy zdarza się ciut częściej niż innym. Albo może tak ci się tylko wydaje. To nie ma znaczenia. Umówmy się, że na 11 dni przed przeprowadzką z USA do Europy wszystko może wytrącić z równowagi. A upaćkane pranie nie jest chyba ostatnie na liście tego, co potencjalnie może wkurzać.
Pomyślałam sobie, że skoro już i tak jestem wkurzona, to równie dobrze mogę to wykorzystać i wyładować frustrację tu, tworząc przy okazji notkę, która od dawna już chodziła mi po głowie. Będzie to notka dość osobista, wyrażająca moje niezrozumienie dla świata, reguł w nim obowiązujących i zamieszkujących go ludzi.
Będzie o tym, czego nie lubię, choć wszyscy dookoła mnie zdają się to uwielbiać.
1) Chałwa
Po raz pierwszy zjadłam chałwę jako mała dziewczynka. Kuzynka zabrała mnie do koleżanki, od której miała "wziąć lekcje" po okresie nieobecności w szkole. Koleżanka miała dość miłą mamę, która przez całą wizytę częstowała nas chałwą. Męczyłam się całe popołudnie, posłusznie połykając kolejne podtykane mi porcje. Pamiętam uczucie ulgi, które mi towarzyszyło, gdy po tym wszystkim zakładałam buty. Oraz przerażenie, które z kolei poczułam, kiedy już wyszłyśmy z domu, a mama koleżanki wybiegła za nami, niosąc dodatkowe porcje chałwy.
Dawałam potem chałwie szansę jeszcze dwa czy trzy razy. Efekt był zawsze ten sam. Chałwa to najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką zdarzyło mi się jeść.
2) Żarcie z food trucków
Jestem mało wybredna, jeśli chodzi o jedzenie (nawet chałwę jadłam, jak dawali...), ale oczywiście są rzeczy, które smakują mi bardziej lub mniej niż inne. I naprawdę nie rozumiem, jak można woleć posiłek food truckowy od najprostszej domowej jajecznicy. Może ja miałam do czynienia ze złymi food
truckami?
3) Chipsy
Jakiś czas temu matka koleżanki mojej córki zapytała mnie, czy ja też mam problem polegający na tym, że moje dzieci chcą ciągle jeść chipsy. Odparłam zgodnie z prawdą, że nie. Moje dzieci nie mają do czynienia z chipsami z tego prostego powodu, że ja ich nie lubię i nie kupują. Pewien wyjątek stanowią chipsy cebulowe, ale nie jest to namiętność na tyle silna, bym szperała po sklepowych półkach.
4) Kawa
Ok, tak dla towarzystwa mogę wypić. Najchętniej bez mleka, albo z bardzo małą jego ilością. Dla mnie świat gorących napojów kręci się wokół herbaty.
5) Samochody
Na ten temat mogę napisać książkę. To nie jest tak, że nienawidzę samochodów. Ja po prostu nie rozumiem fascynacji tematem. Kocham tramwaje i autobusy, nawet te zapchane, bez klimatyzacji przy trzydziestu stopniach. Jest trochę tak, jakby ta forma przemieszczania się zapewniała mi więcej swobody i anonimowości. Tę miłość do komunikacji miejskiej regularnie psują mi sny o tym, jak to jadę dokądś bez ważnego biletu. No ale.
6) Steki
Nie jestem wegetarianką, ale steki do mnie nie przemawiają. Wolę prawie każdą inną formę mięsa.
7) Buty
Znajomi każą dopisać. No fakt, ja lubię boso.
Dobra, idę sprawdzić pranie...
Pomyślałam sobie, że skoro już i tak jestem wkurzona, to równie dobrze mogę to wykorzystać i wyładować frustrację tu, tworząc przy okazji notkę, która od dawna już chodziła mi po głowie. Będzie to notka dość osobista, wyrażająca moje niezrozumienie dla świata, reguł w nim obowiązujących i zamieszkujących go ludzi.
Będzie o tym, czego nie lubię, choć wszyscy dookoła mnie zdają się to uwielbiać.
1) Chałwa
Po raz pierwszy zjadłam chałwę jako mała dziewczynka. Kuzynka zabrała mnie do koleżanki, od której miała "wziąć lekcje" po okresie nieobecności w szkole. Koleżanka miała dość miłą mamę, która przez całą wizytę częstowała nas chałwą. Męczyłam się całe popołudnie, posłusznie połykając kolejne podtykane mi porcje. Pamiętam uczucie ulgi, które mi towarzyszyło, gdy po tym wszystkim zakładałam buty. Oraz przerażenie, które z kolei poczułam, kiedy już wyszłyśmy z domu, a mama koleżanki wybiegła za nami, niosąc dodatkowe porcje chałwy.
Dawałam potem chałwie szansę jeszcze dwa czy trzy razy. Efekt był zawsze ten sam. Chałwa to najbardziej obrzydliwa rzecz, jaką zdarzyło mi się jeść.
2) Żarcie z food trucków
Jestem mało wybredna, jeśli chodzi o jedzenie (nawet chałwę jadłam, jak dawali...), ale oczywiście są rzeczy, które smakują mi bardziej lub mniej niż inne. I naprawdę nie rozumiem, jak można woleć posiłek food truckowy od najprostszej domowej jajecznicy. Może ja miałam do czynienia ze złymi food
truckami?
3) Chipsy
Jakiś czas temu matka koleżanki mojej córki zapytała mnie, czy ja też mam problem polegający na tym, że moje dzieci chcą ciągle jeść chipsy. Odparłam zgodnie z prawdą, że nie. Moje dzieci nie mają do czynienia z chipsami z tego prostego powodu, że ja ich nie lubię i nie kupują. Pewien wyjątek stanowią chipsy cebulowe, ale nie jest to namiętność na tyle silna, bym szperała po sklepowych półkach.
4) Kawa
Ok, tak dla towarzystwa mogę wypić. Najchętniej bez mleka, albo z bardzo małą jego ilością. Dla mnie świat gorących napojów kręci się wokół herbaty.
5) Samochody
Na ten temat mogę napisać książkę. To nie jest tak, że nienawidzę samochodów. Ja po prostu nie rozumiem fascynacji tematem. Kocham tramwaje i autobusy, nawet te zapchane, bez klimatyzacji przy trzydziestu stopniach. Jest trochę tak, jakby ta forma przemieszczania się zapewniała mi więcej swobody i anonimowości. Tę miłość do komunikacji miejskiej regularnie psują mi sny o tym, jak to jadę dokądś bez ważnego biletu. No ale.
6) Steki
Nie jestem wegetarianką, ale steki do mnie nie przemawiają. Wolę prawie każdą inną formę mięsa.
7) Buty
Znajomi każą dopisać. No fakt, ja lubię boso.
Dobra, idę sprawdzić pranie...
Jak gdzieś tam Pinker napomknął - chłopcy z każdej rzeczy zrobią sobie dla zabawy albo broń, albo pojazd. Natomiast dziewczynki lalkę.
OdpowiedzUsuńTak więc do samochodów możesz pewnie dopisać brak fascynacji karabinami laserowymi. Chyba że jednak? :P
Khem. Wolę karabiny ;)
OdpowiedzUsuń