niedziela, 15 maja 2011

Od Eurowizji do truskawek

Pewnie to obciach, ale lubię oglądać Eurowizję. I robię to co roku. Zaczęło się kilka lat temu, kiedy przypadkiem włączyłam telewizor akurat podczas którejś edycji konkursu. Był to naprawdę godny uwagi przypadek, jako że na co dzień nie pamiętałam w ogóle o tym, że mam telewizor. No i jakoś tak wyszło, że obejrzeliśmy wtedy program do końca, pijąc jakiś alkohol, który ułatwiał nam obcowanie z takiej sobie jakości muzyką. Od tamtej pory była to już tradycja: okazało się, że wino i Eurowizja do siebie pasują. Poza tym dobra głupawka nie jest zła.

Nigdy nie kibicowałam szczególnie jakiemuś konkretnemu krajowi - pewnie byłoby fajnie, gdyby Polska wygrała, ale prezentowane przez naszych wykonawców piosenki były zwykle po prostu nie gorsze od tych najgorszych, więc na wiele nie było co liczyć. Nie mówiąc już o tym, że nigdy chyba nie wygrał utwór, który mi się podobał. 

Wczoraj byłam jednak całkiem blisko - co prawda wygrał jakiś koszmarek, ale dość wysoko znalazły się piosenki włoska, gruzińska i grecka. Fakt, że za rok konkurs piosenki europejskiej będzie organizował Azerbejdżan wydaje mi się lekko dziwny (patrzę na hasło "Azerbejdżan" na Wikipedii i czytam: państwo w Azji nad Morzem Kaspijskim), ale z drugiej strony, z punktu widzenia Polki to nie taka znowu zbrodnia, jako że z tamtymi terenami łączy nas tradycja. W Baku, stolicy tego dalekiego kraju, żył wszak Cezary Baryka. Tak napisał Stefan Żeromski. Myślę, że wysyłając tam w przyszłym roku naszego reprezentanta powinniśmy jakoś do tego faktu nawiązać. Czy Mateusz Damięcki potrafi śpiewać?

To naprawdę cudowne, że w świecie, w którym możliwe są akcje takie jak afera truskawkowa, istnieją też zorganizowane odgórnie absurdy i żenady, które wyrównują to i owo w ludzkiej psychice. 

A jeśli chodzi o truskawki: chorwackich nigdy nie jadłam, ale mogę się wypowiedzieć na temat jakości truskawek francuskich i hiszpańskich, bo takie tu w tym roku jadłam. Otóż, moi mili, moim zdaniem o tej porze roku lepsze są francuskie. 

4 komentarze:

  1. Parę lat temu Eurowizję wygrała niejaka Marija Serifovic. Potem przez dwa tygodnie mordowałam tę jej piosenkę pisząc magisterkę. Aż dziwne, że nie umieściłam odpowiedniej dedykacji :)
    A w tym roku Eurowizja przegrała z turniejem w Rzymie ....

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja włączyłam na chwilę, załapałam się na okropny zespół z Wielkiej Brytanii i świetną Szwajcarkę, która podobno nie dostała ani jednego punktu. No cóż.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta Szwajcarka chyba coś tam dostała, ale i tak była ostatnia. A szkoda, bo w porównaniu z wieloma innymi piosenkami ta którą śpiewała była całkiem przyjemna.

    Mariję S. chyba kojarzę - czarna, krótka fryzura, tak?;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze kojarzysz :)

    OdpowiedzUsuń