No i stało się: William ożenił się z Kate, niwecząc tym samym (przynajmniej tymczasowo) moje tajemne plany wdarcia się w szeregi brytyjskiej rodziny królewskiej. Co prawda nawet gdyby tego ślubu nie było, operacja nie należałaby do prostych, ale przecież szanse miałabym ciut większe. No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Patrząc na Elżbietę doszłam do wniosku, że uniknięcie pewnych osób w rodzinie jest czasem warte tego, by się poświęcić i trzymać od tematu z daleka.
A tak na poważnie: obejrzałam w TV część uroczystości, choć przegapiłam najważniejsze i kiedy zobaczyłam na ekranie książęcą parę, była to już para małżeńska. Tak czy siak, popatrzeć było przyjemnie. Na szczęście o całym wydarzeniu nie dało się zapomnieć, bo już jakiś czas temu okazało się, że sam ślub ma tylu wrogów deklarujących, że cała sprawa ich nic a nic nie obchodzi, a przy tym mówiących o tym z dość dużą częstotliwością - że o sprawie po prostu nie dało się nie wiedzieć. Poza tym w miejscu, w którym kupuję zazwyczaj kanapki można kupić również gazety i od pewnego czasu codziennie widywałam okładki różnych czasopism, oferujące mi bliższe zapoznanie się z tematem królewskiego ślubu. I to w kilku wersjach językowych. No tak - z punktu widzenia Szwajcarii, w której politycy dojeżdżają do pracy rowerem, taka uroczystość na szczeblu państwowym to na pewno coś.
Ale to nie wszystko. Otóż William i Kate wybrali sobie na zawarcie związku małżeńskiego 29 kwietnia. Tak się składa, że jest to dzień, w którym ja obchodzę swoją rocznicę ślubu. Nie tylko zresztą ja: w 29 kwietnia 1945 roku małżeństwo zawarli Adolf Hitler i Eva Braun. Ich miesiąc miodowy trwał niestety wyjątkowo krótko, bo następnego dnia popełnili samobójstwo. No, ale to o niczym nie świadczy.
A tak na poważnie: obejrzałam w TV część uroczystości, choć przegapiłam najważniejsze i kiedy zobaczyłam na ekranie książęcą parę, była to już para małżeńska. Tak czy siak, popatrzeć było przyjemnie. Na szczęście o całym wydarzeniu nie dało się zapomnieć, bo już jakiś czas temu okazało się, że sam ślub ma tylu wrogów deklarujących, że cała sprawa ich nic a nic nie obchodzi, a przy tym mówiących o tym z dość dużą częstotliwością - że o sprawie po prostu nie dało się nie wiedzieć. Poza tym w miejscu, w którym kupuję zazwyczaj kanapki można kupić również gazety i od pewnego czasu codziennie widywałam okładki różnych czasopism, oferujące mi bliższe zapoznanie się z tematem królewskiego ślubu. I to w kilku wersjach językowych. No tak - z punktu widzenia Szwajcarii, w której politycy dojeżdżają do pracy rowerem, taka uroczystość na szczeblu państwowym to na pewno coś.
Ale to nie wszystko. Otóż William i Kate wybrali sobie na zawarcie związku małżeńskiego 29 kwietnia. Tak się składa, że jest to dzień, w którym ja obchodzę swoją rocznicę ślubu. Nie tylko zresztą ja: w 29 kwietnia 1945 roku małżeństwo zawarli Adolf Hitler i Eva Braun. Ich miesiąc miodowy trwał niestety wyjątkowo krótko, bo następnego dnia popełnili samobójstwo. No, ale to o niczym nie świadczy.
To po ślubie zostałaś przy panieńskim nazwisku?
OdpowiedzUsuńMam podwójne, ale używam w zasadzie tylko pierwszego, bo jakby zebrać to wszystko razem to robi się dłużyzna. A czemu pytasz?
OdpowiedzUsuńTak z pustej ciekawości, no i jakoś nie wyobrażam sobie ciebie pod innym nazwiskiem :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, strasznie długo wychodzi :)
Hihi, też uważam, że to moje najlepiej do mnie pasuje ;-))))
OdpowiedzUsuń