czwartek, 9 stycznia 2014

Czytelnicze podsumowanie 2013 roku

Skoro mamy ciągle styczeń, może przestanę w końcu odkładać w nieskończoność temat notki okołoksiążkowej i napiszę ją teraz. Zwłaszcza, że warunki mam sprzyjające - przede mną stoi micha własnoręcznie przyrządzonej sałatki, a ja bardzo nie lubię jeść i niczego poza tym nie robić (wiem, to brzydka cecha).

W 2013 roku przeczytałam 72 książki. W przypadku niektórych z nich należałoby ująć czasownik w cudzysłów, bo zamiast pochłaniać tekst pisany, przyswajałam empetrójki. Audiobooki, przed którymi przez tyle czasu się broniłam, w końcu znalazły zastosowanie w moim świecie - słucham ich w samochodzie, zwykle wtedy, gdy jadę sama. Droga upływa przyjemniej i ciekawiej. Mimo wszystko staram się jednak być tradycjonalistką - są książki, które zdecydowanie wolę przeczytać niż przesłuchać. No i jestem wzrokowcem, w przypadku literatury lepiej niż dźwięki przyswajam litery.

Mam jakiś taki niesmak do mojego czytania w tym zakończonym roku. Niby nie było tego jakoś mało, trafiały się ciekawe pozycje, ale mam wrażenie, że nałóg czytania uprawiało mi się gorzej. Jakby leniwiej, niedokładnie. Dotyczy to zwłaszcza wakacji. Być może chodzi o to, że od przełomu maja i czerwca Emilka spędza trzy dni tygodniowo w przedszkolu i po tych kilku latach z maluchem przez jakiś czas trudno było mi zorganizować sobie dzień.

No, ale dość marudzenia, czas na konkrety.

W 2013 czytałam prawie wyłącznie po polsku. To logiczne, prawda? Mieszkając w Szwajcarii czytałam przeważnie po angielsku, w Stanach czytam po polsku. Tak naprawdę przyczyny, a może raczej winy, upatruję w fakcie odkrycia pewnej polskiej księgarni internetowej, która regularnie oferuje promocje 50% na różne tytuły. Dość często takie, które mnie interesują.

W 2013 roku przeczytałam sporo kryminałów. Gdyby ktoś powiedział mi kilka lat temu, że będę czytać powieści o mordercach i policjantach, puknęłabym się w czoło. Zawsze wydawało mi się, że to kompletnie nie mój gatunek. A tu proszę, niespodzianka.

Do swojej czytelniczej listy zdecydowałam się dodawać to, co czytam na głos córce, pod warunkiem że nie są to małe, cienkie książki, które znam już na pamięć. Jakiś czas temu przeczytałam w ten sposób po raz pierwszy "Przygody Mikołajka" - bardzo fajna pozycja.

Pod koniec roku wyszła nowa książka Sapkowskiego. Rzuciłam się na nią jak sęp, choć z pewną obawą. Mimo wszystko przeżyłam pozytywne rozczarowanie. To nie jest już ta saga, którą czytałam ukradkiem na lekcjach, ale pewnych rzeczy udało się autorowi nie zepsuć. Nie będę ukrywać, w tej całej historii zawsze i tak najbardziej kręcił mnie wątek Geralta i Yennefer.

W 2013 roku zaczęłam czytać Grzędowicza. Resztę jego twórczości zostawiam sobie na później. Tak bardzo mi się podoba, że nie chcę zbyt szybko dojść do etapu, w którym nie zostanie mi nic nowego do przeczytania.

Do ciekawszych pozycji mogę też zaliczyć "Trafny wybór" Rowling. Coś zupełnie innego niż się spodziewałam, ale książka bardzo mi się podobała.

Mimo postanowień nie zdołałam przeczytać do końca ostatniego tomu "Hunger Games". Wciąż jest rozgrzebany. Ta seria kompletnie do mnie nie trafia - albo jestem za stara, albo niekompatybilna z tymi akurat książkami.

Rok 2014 zapowiada się póki co dość kryminalnie. Ale nie tylko - właśnie kończę "Gesty" Karpowicza. I wiecie co? Podoba mi się. Nawet bardzo. Ta książka ma w sobie coś, czego szukałam w powieściach wiele lat temu. Niby przygnębiająca, ze śmiercią w tle, a ja mam wrażenie, że odnajduję w niej coś dawnego i dobrze sobie znanego.

Dość egzaltacji, sałatka się skończyła. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz