środa, 20 marca 2013

Mamy wiosnę

No więc od dziś mamy astronomiczną wiosnę.

Proszę się nie przerażać tym, że za oknem leżą zaspy śniegu, a prognozy pogody uparcie wskazują temperatury minusowe. Bynajmniej nie mamy do czynienia z jakimś odstępstwem od normy. Wręcz przeciwnie: wszystko jest tak, jak być powinno. Zgodnie z porządkiem tego świata. Jego naturą i zasadami.

Zasady są bowiem takie: jeśli Agata przyjeżdża, to wtedy jest zimno. To właśnie dlatego polska zima 2009/2010 była taka tragiczna: mieszkałam wtedy w Warszawie i swoje musiałam wycierpieć. Przez pewien czas chodziłam do pracy niosąc w plecaku, oprócz laptopa, dodatkową parę jeansów, bo te, w których wychodziłam, po dojściu na miejsce były mokre od dołu do połowy ud. Szybko też przestałam się cieszyć perspektywą ogrzania w odwiedzanej raz na dwa, trzy tygodnie Szwajcarii: choć wieść niosła, że jest tam znacznie cieplej niż w Polsce, jakimś cudem przy każdej mojej wizycie na Zurych spadał śnieg. Tendencja ta zresztą potwierdziła się w ostatni weekend, kiedy to śnieg spadł na Szwajcarię w noc po moim przylocie. Bosko.

Mając przed sobą perspektywę pobytu w Krakowie i - mam nadzieję - spotkań z dawno nie widzianymi znajomymi, zaczynam już powoli przygotowywać się na porządną dawkę zmarznięcia. 

Proszę się jednak nie martwić. Wprawdzie nie mogę nikomu obiecać, że zbliżające się święta będą zielone, ale wkrótce po nich w Polsce powinna zapanować wiosna. Najdalej w połowie kwietnia. Spakuję się wtedy i na trochę wyjadę w siną dal.

Wybuchy radości są jednak również niewskazne. Mimo wszystko mam nadzieję mieszkać jeszcze w Polsce. Tak na stałe. Wtedy to dopiero będzie zimno. 

1 komentarz:

  1. Ojtam, ojtam, święta bez śniegu to nie to, dobrze, że przyjechałaś.

    OdpowiedzUsuń