Jeśli Twoim celem jest bycie dobrą matką, to nie jest tekst dla Ciebie.
Tekst należy do kategorii "z przymrużeniem oka", co nie znaczy, że informacje w nim zawarte zostały wyssane z palca.
Po przeszło miesiącu stwierdzam, że moje marzenie o spędzeniu emerytury w Nowym Jorku już niedługo się spełni. Ten miesiąc minął tak strasznie szybko, że pewnie w krótkim czasie dobiję do sześćdziesiątki. W związku z tym należałoby ustalić, w jaki sposób będę się kiedyś w tym Nowym Jorku utrzymywać, bo potem będzie za późno i zostanę zmuszona do spuszczenia z tonu.
Odkąd moje dziecko pojawiło się na świecie, odpowiadałam chyba już z pięćdziesiąt razy na pytanie, w jaki sposób posiadając w domu takiego malucha jestem w stanie czytać. Przyznaję, że kiedy odpowiadałam po raz jedenasty, byłam już lekko wkurzona. Potem jednak postanowiłam moje emocje przekuć w coś pozytywnego i napisać swego rodzaju instrukcję. Jeśli jesteś młodą czytelniczką z brzuchem i nie śpisz po nocach męczona koszmarami na temat tego, co stanie się z Twoim hobby po zmianie statusu "wolna" na "matka" - polecam lekturę poniższych punktów.
1. Małe dziecko dużo śpi. Wikipedia twierdzi, że noworodek przesypia 21 godzin na dobę, niemowlę nieco mniej. Podobno jednak jest to kwestia w dużej mierze indywidualna i uwarunkowana genetycznie. W praktyce oznacza to, że np. moje dziecko nie jest w stanie tyle spać i znaczną część doby spędza na szaleństwach. Nie jest jednak w stanie szaleć non stop. W końcu zaśnie.
2. Jeśli karmisz piersią (osobiście mam nadzieję że do czasu gdy moja córka dorośnie nastąpi jakiś skok ewolucyjny i przekształcimy się ze ssaków w coś innego), można czytać w trakcie karmienia. Niestety, trzeba tu poczynić kilka założeń.
a) nie wszystkie książki nadają się do tego by leżały swobodnie rozłożone. Wiele z nich trzeba czymś przykładać, żeby się nie zamknęły. Przekładanie stron w takich warunkach, gdy jednocześnie karmisz dziecko, nie jest komfortowe. Wybieraj zatem książki, które zostawione w stanie otwartym nie będą się zamykać.
b) jeśli masz taką możliwość, zdobądź czytnik. Ja wiem - książka papierowa to szelest kartek, zapach itd. Ale czasem trzeba iść na kompromis. Poza tym podobno gdzieś wynaleziono perfumy o zapachu książek (inna sprawa, że ja bym ich nie używała. Mimo wszystko nie wiem czy poczucie 24/7, że jest się w Empiku to taki dobry pomysł). Tak czy siak - czytnik to bardzo wygodna sprawa, gdy chcemy oddać się lekturze w mniej typowych i komfortowych warunkach. Wygodnie się z niego korzysta również podczas odbijania i wykonywania innych tajemniczych, znanych przede wszystkim matkom rytuałów. Jeśli czytnik jest dla Ciebie zbyt dużym wydatkiem, ale posiadasz bajerancki telefon, możesz czytać korzystając z zalet dużego wyświetlacza.
3. Jeśli karmisz butelką, z czytaniem jest trudniej. Myślałam jeszcze o wyświetlaniu książki na ekranie TV, ale jak dotąd tego nie testowałam. Z drugiej jednak strony, w moim przypadku karmienie butelką trwa o wiele krócej, co ma inne zalety.
4. Jeśli odsysasz mleko (upiorna praktyka), to jako że w trakcie tej czynności i tak za bardzo nie da się zajmować dzieckiem - możesz poczytać (patrz punkt 2, podpunkty a i b).
5. Kup bujaczek. Dziecko się buja, a ty czytasz.
6. Olej porządek w domu. Od bałaganu nic się nie stanie, a ty oszczędzasz czas. Ja miałam o tyle prościej, że z porządkami byłam na bakier od 1. roku życia. Kiedyś, za czasów liceum, pod moją nieobecność nasze mieszkanie nawiedzili hydraulicy i nie byli w stanie przedostać się do kaloryfera pod moim oknem, bo cała podłoga była zawalona Bardzo Ważnymi Przedmiotami. Minęło kilkanaście lat, a ja wciąż żyję i mam się dobrze, więc sami widzicie, że to nie jest groźne.
7. Czytać da się stojąc na przystanku, w tramwaju, w kolejce w sklepie. Czytać da się również wtedy, gdy człowiek jest śpiący. Kwestia przełamania się. Aha, jeśli masz obsesję na punkcie swojej wagi i planujesz niedługo po porodzie siłownię, to podczas korzystania z wielu urządzeń również da się czytać*.
Stosując powyższe rady przeczytałam w ciągu pierwszego miesiąca życia swojego dziecka osiem książek. Myślę, że biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy tydzień spędziłam w szpitalu, w którym ciągle ktoś coś ode mnie chciał, to nie taki znów najgorszy wynik.
Aha, jeszcze coś. Podczas pobytu w szpitalu dowiedziałam się, że na świecie istnieje taka profesja jak "doradczyni laktacyjna" (tutaj "Stillberaterin"). Uważam, że oprócz tych pań szpital powinien jeszcze zatrudniać doradców od w miarę normalnego życia. Jako że obecnie nie mam etatu, mogę czasowo objąć posadę "Lesenberaterin".
* Jeśli Twoje dziecko jest uwarunkowane genetycznie tak jak moje, to siłownia może okazać się zupełnie niepotrzebna. Szalejący maluch to cały zestaw ćwiczeń.