Zima jaka była w Polsce, każdy wie. Należę do tych, którzy szczęśliwie ją przeżyli. Ba, -20 stopni to było za mało, żeby powstrzymać mnie od wypadów ze znajomymi do knajpy. Oczywiście trochę narzekałam, ale tragedii nie było. Za to na wszystkie wypady do Szwajcarii czekałam z utęsknieniem jak na okazje m.in. do ogrzania się i odbycia fajnych spacerów czy wycieczek, które w Warszawie przy tak niskich temperaturach i olbrzymich zaspach nie zawsze były możliwe w takim stopniu, w jakim tego chciałam.
Dawid podsycał to moje "utęsknienie" opowiadaniami, jak to ciepło jest w Zurychu, jak to chodzi do pracy w rozpiętej kurtce... Skuszona opowieściami raz nawet zaszalałam i przyjechałam w innych niż typowe zimowe butach. Oczywiście przyszło mi w nich brodzić w śniegu dzień po tym, jak przyjechałam.
No i zawsze tak to wyglądało: temperatura gwałtownie spadała, a śnieg zaczynał padać dokładnie w dniu mojego przyjazdu, ewentualnie zaraz po moim przylocie. Po pewnym czasie Dawid zaczął żartować i mówić, że w ten a ten weekend na pewno będzie śnieg, bo ja przyjeżdżam. No i był. Szczytem wszystkiego było dwugodzinne opóźnienie lotu do Warszawy, spowodowane tym, że w wyniku śnieżycy pas startowy został zamknięty, a skrzydła samolotu trzeba było dwa razy pryskać płynem do rozmrażania. Oczywiście dwa dni po moim wyjeździe o śniegu w Zurychu nie było już mowy.
Tym razem miało być inaczej. Pogoda w Warszawie wszak była ostatnio przecudna. Chodziłam w lekkim, wiosennym płaszczu, kupiłam wiosenne buty. Na świąteczny weekend w Szwajcarii zaplanowałam co najmniej dwie wycieczki. W końcu ciepło jest, korzystać trzeba! Wczoraj przyleciałam do chłodnego, pokrytego kałużami miasta, a dziś rano na Facebooku z przerażeniem zobaczyłam zdjęcie śniegu, które zrobiła koleżanka mieszkająca pod Zurychem. Co prawda za swoim oknem widzę zielony trawnik, ale... coś jest kurczę nie tak. A prognoza pogody dla Bellinzony, którą planowałam odwiedzić jutro, jakoś nie zachwyca. I wcale nie wygląda na żart z okazji 1 kwietnia.
Aż się boję co się może stać z moim kwietniowo-majowym urlopem. Zima w ciepłych krajach to coś, czego zdecydowanie nie chcę oglądać. Tymczasem pozdrawiam ze Szwajcarii.
Tak jak mówiłem, śnieg Ciebie kocha, chce dla Ciebie padać, chce ścielić drogę miękkim puchem przed Twoimi stopami, chce cieszyć Twoje oczy wzorzystymi kryształkami płatków śniegu.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu tak jest. Wiem, że przedsiębiorczy Warszawiacy powinni już przygotowywać na kwiecień zapasy łopat do odśnieżania. ;)
Jezeli urodziles sie w kraju z czterema sezonami i mieszkales tam przez lata, zima w cieplym kraju z pewnoscia jest dziwnym zjawiskiem. Nie czujesz swiatecznej atmosfery, bo nie widzisz sniegu, Slonecznie i sucho w czasie swiat to nie pogoda ktora zwykles ogladac przez lata dorostajac w rodzinnym domu. Nie uprawiasz zimowego sportu, samochod nie ugrzeznie ci w sniegu, ludzie zyjacy w cieplych krajach maja inne zwyczaje obchodzenia swiat niz twoje rodzinne strony -czasami czujesz sie jak na odludziu. Ale mimo to wszystko zawsze mozesz dostosowac sie do innej kultury i cieszyc sie z tego co masz-bo wszystko ma swoje plusy i minusy.
OdpowiedzUsuń