Może to i lepiej, bo wizja zbiorowego zjadania wielkiego, czekoladowego zwierzaka jest dla mnie lekko obrzydliwa. Przypomina mi pewną scenę z czytanej w dzieciństwie radzieckiej książeczki Przygody Nieumiałka i jego przyjaciół, w której miniaturowi bohaterowie opalali się leżąc na arbuzach. Co prawda z arbuza przed konsumpcją zdejmuje się skorupkę, ale wyobrażenie półnagich, spoconych od upału ciał na czymś, co potem się je zawsze wydawało mi się mocno nieestetyczne.
Swoją drogą, te wielkie zające są dla mnie lekko przerażające. Nie wyglądają, jakby przejawiały pokojowe zamiary. Mało entuzjastyczna mina czekoladowych egzemplarzy w przypadku złotych olbrzymów kojarzy się z szaleństwem. Mnie one do kupowania produktów Lindta nie zachęcają.
Przytulam.
OdpowiedzUsuńTwego ptaszka i ściskam go serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to może nawet Cię zjeść tak jak prawdopodobnie Ty zjadasz te czekoladowe zające...
OdpowiedzUsuńNajlepiej by zaczął od odgryzania uszu... smacznego :)