Wybrzeże różowiło się już pięknie w blasku zachodzącego słońca, kiedy Juan zaparkował wreszcie na podjeździe okazałej willi. Wysiadł z auta i wbiegając po schodach na ganek niemal zderzył się z dwoma mężczyznami, którzy właśnie wynosili nosze, na których pod białym prześcieradłem rysowała się ludzka sylwetka.

Policjant nigdy nie był tu za życia Moravskiego, ale wystrój odpowiadał mniej więcej temu, czego można się było spodziewać: zgodnie z trendem, jaki panował wśród bogatych obywateli San Escobar, dom polityka urządzony był w ciężkim i przesadzonym stylu. Pełno tu było ozdobnych półek wypełnionych kiczowatymi bibelotami, a wiszące na ścianach lustra miały grube i zdobione ramy. Po wejściu do salonu Juan zauważył wiszący nad stołem duży portret marszałka Józefa Piłsudskiego. Policjant zastanowił się przez ułamek sekundy, czy to na miejscu, by w reprezentacyjnym pomieszczeniu domu ważnego polityka wisiał obraz przedstawiający ważnego polityka innego państwa - nawet jeśli żyjącego wiele lat temu. Nie mógł mieć jednak o to pretensji do Moravskiego - jego rodzice urodzili się przecież w Polsce. Rodzina przeniosła się do San Escobar tuż po drugiej wojnie światowej. Santiago i Hector urodzili się już tutaj i choć styl bycia obu mocno cechował lokalny patriotyzm, to ich związków z europejską ojczyzną rodziców nie sposób było nie zauważyć. Prywatnie przyjaźnili się z grupą wpływowych polskich polityków, z których niektórzy, jak chociażby aktualny minister spraw zagranicznych znad Wisły, regularnie gościli w San Escobar, zarówno w celach prywatnych jak i służbowych.
Alicia zajęła jeden ze stojących przy niewielkim stoliku foteli i skinęła na Juana, by uczynił to samo. Wyciągnęła przed siebie długie nogi, obciągnięte do wysokości kolan granatową ołówkową spódnicą i nieśpiesznie rozpoczęła relację.
- Znalazła go sprzątaczka, mniej więcej o drugiej po południu. Nie wiadomo od jak dawna nie żył - co do tego pewność uzyskamy dopiero po zbadaniu ciała przez patologa. Ale zdaniem techników to była kwestia kilku godzin.
- Jak umarł? - zapytał Juan.
- Wycięto mu serce.
- Słucham?!
- Dokładnie tak jak mówię. Ktoś starannie wyciął mu mięsień sercowy.
- Tak na żywca?! Od tego umarł? - Juanowi coś się tu nie zgadzało.
- Jeśli chodzi o kolejność zdarzeń, to jej ustalenie również jest zadaniem dla patologa - westchnęła Alicia. - Ale mogę cię zapewnić, że po wycięciu serca już nie żył.
Juan prychnął. Cała Alicia. Świat wokół niej mógł się walić w gruzy, a ona pozostawała niewzruszona. I niebezpiecznie piękna.
- Podejrzani? - podjął.
- Mañana, kochanie - ziewnęła Alicia. Rozmawiałam przez telefon z szefem. O dziewiątej rano robimy odprawę. Do tego czasu ani słowa nikomu. Wszyscy mamy totalny zakaz rozmawiania o tej sprawie. Swojej kochance, jeśli ją masz, też nic nie mów. Ani dzieciom.
- Nie mam dzieci. Ani kochanki - burknął Juan.
- Tak tylko mówię. Nie jesteśmy ze sobą od dwóch miesięcy. Świat się zmienia, idzie do przodu. Ty też możesz.
- Dzięki za radę. Co jeszcze możesz mi powiedzieć o śmierci Moravskiego?
- Jeśli dobrze wyczułam w rozmowie z szefem jego intencje, to zdaje się, że od jutra to głównie ty masz mi opowiadać o tej śmierci, a nie na odwrót. Dobrze już, dobrze - Alicia uniosła uspokajająco dłoń na widok otwierających się do riposty ust Juana. - Żona i córka są na wakacjach, raczej niczego się od nich nie dowiemy, ale oczywiście trzeba się będzie skontaktować. Sprzątaczka ma milczeć pod groźbą sądu. Ale i tak mamy pecha, przez tę całą delegację z Polski nie uda się
utrzymać tej śmierci długo w tajemnicy. Moravski prędzej czy później nie pojawi się na jakimś oficjalnym spotkaniu i zacznie się masakra. W tej sytuacji każda godzina będzie sukcesem. Trzeba będzie prześledzić szczegółowy plan tej całej imprezy.
- A co z Hectorem? - Juan zadał pytanie, która krążyło po jego głowie odkąd przekroczył próg tego domu.
- Ja mu nie powiem - zastrzegła się Alicia. - A tak serio, to oczywiście trzeba go będzie powiadomić. I nie zdziwię się, jeśli to będzie pierwsze zadanie, które zleci rano szefunio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz