Juan przeciskał się w swoim wysłużonym subaru przez zakorkowane ulice Santo Subito. Coś mu mówiło, że Alicia, która przez telefon brzmiała, jakby wymagała od niego niemalże teleportacji do willi Moravskiego w Esperal, trochę sobie jednak poczeka. Oczywiście tak nie powinno być - w tej sytuacji każdy kwadrans działał na ich niekorzyść. Nawet jeśli fakt śmierci brata jednego z najsilniejszych osób w państwie nie przedostał się jeszcze do prasy, to nie ma najmniejszych szans, by taki stan rzeczy trwał w nieskończoność. Wprawdzie media miały teraz niewyczerpane źródło inspiracji dzięki trwającej właśnie w stolicy wizycie dyplomatycznej polityków z Polski, ale odpowiednio istotny skandal miałby szansę przebicia się na pierwsze strony.
To właśnie wspomniana wizyta była główną przyczyną koszmarnych korków paraliżujących miasto. Co prawda o tej porze, w godzinach szczytu, zawsze było z tym kiepsko, teraz jednak można było mówić o prawdziwym horrorze: centrum miasta zostało całkowicie wyłączone z ruchu, a wraz z nim kilka kluczowych ulic, co miało zagwarantować swobodę przemieszczania się dla kolumn wozów dyplomatycznych. Juan był pewien, że organizatorom całego tego cyrku udało się osiągnąć zamierzony cel i że mili goście z Polski nie doświadczają tego, z czym zwykły mieszkaniec tego miasta mierzyć się będzie w ciągu najbliższych dni - stojącym tłumem warczących aut, wydzielających smrodliwe opary w kolejne słoneczne, upalne popołudnie, tak typowe dla San Escobar.
Wciskając raz po raz pedał gazu i hamulca Juan myślał o tym, że ta sprawa nie może skończyć się dobrze. Najbliżsi Hectora Moravskiego nie umierali tak po prostu. Tym bardziej nie stawali się ofiarami morderstwa. A jeśli już niemożliwe stawało się rzeczywistością, należało się liczyć z prawdziwym politycznym (i nie tylko) trzęsieniem ziemi.

Sam szef koncernu był postacią powszechnie znaną i szanowaną. Był zapraszany na większość uroczystości państwowych, to on przecinał wstęgi podczas otwierania nowych odcinków autostrad, to jego pokazywali kamerzyści filmujący obchody kolejnych rocznic odzyskania niepodległości, wreszcie - to on zasiadał w pierwszym rzędzie bazylik podczas licznych w tym kraju świąt kościelnych. Był szarą eminencją i choć w hierarchii państwowej nie zajmował żadnego znacznego miejsca, wydawał się mieć o wiele większe wpływy niż jego bezpośrednio związany ze światem polityki brat Santiago. Ten ostatni, od lat obecny na scenie politycznej San Escobar, z natury cichy i mało rzucający się w oczy, zaczął w ostatnich latach odgrywać coraz poważniejszą rolę w parlamencie. Tylko niewielka różnica głosów w ostatnich wyborach sprawiła, że ostatecznie nie zasiadł w fotelu premiera.
Mimo porażki formalnie pozostawał jedną z ważniejszych osób w państwie. W praktyce jednak wciąż tkwił w cieniu swojego brata bliźniaka, choć fakt, że facet sprzedający Amerykanom kurczaki zdaje się mieć większą władzę niż gość, który otarł się o tekę premiera, zakrawał na absurd.
O tym właśnie myślał Juan, przesuwając się wolno wzdłuż zatłoczonych ulic Santo Subito, w kierunku autostrady, która prowadziła wzdłuż wybrzeża i urokliwych, nadmorskich miejscowości. Esperal, w którym swoją willę wybudował Santiago Moravski, leżący obecnie bez życia i pilnowany przez Alicię, był jedną z nich.
W normalnych okolicznościach Juan nie miałby nic przeciwko spontanicznemu wypadowi do Esperal. To było dobre miejsce do zaszycia się na weekend. Ale obecne okoliczności dalekie były od normalnych.
W normalnych okolicznościach Juan nie miałby nic przeciwko spontanicznemu wypadowi do Esperal. To było dobre miejsce do zaszycia się na weekend. Ale obecne okoliczności dalekie były od normalnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz