piątek, 18 lipca 2025

W poszukiwaniu espresso

 

W nocy bezskutecznie próbowałam kupić kawę dla szefowej i jeszcze kogoś - w sumie miały to być cztery kawy, same espresso. Wydawało mi się, że to nie może być trudne - to było przecież centrum miasta, różnego rodzaju kawiarnie powinny wręcz na mnie wyskakiwać na każdym rogu. A jednak - nie było lekko. Kiedy w końcu dostrzegłam przed sobą Logo Cafe Nero, byłam wniebowzięta - nie dość, że znalazłam to, czego szukałam, to jeszcze Nero jest naprawdę fajnym miejscem.

Okazało się, że moja radość była jednak nieco przedwczesna - pracujący w Nero koleś wręcz błagał, żebym zrezygnowała z zamawiania u niego espresso, bo on nie bardzo wie, jak je zrobić. Wydało mi się to nieco dziwne, nawet jak na sen, bo przecież to była kawiarnia w dużej sieciówce, więc na pewno mieli ekspres i w ogóle, poza tym sądziłam, że espresso jest łatwiejsze do przygotowania niż np. takie cappuccino czy macchiato. 

Trochę mi było jednak szkoda tego gościa, mówił z dość silnym akcentem i przyszło mi do głowy, że może być uciekinierem z rosyjskiego Lwowa.Spotykało się ich przecież na każdym roku w polskiej dzielnicy, po tym jak Lwów na wzór powojennych Niemiec został podzielony na cztery strefy wpływów, z czego trzy zajęłą Rosja Putina, a jedną - Polska. Ucieczka do polskiej strefy nie była jednak łatwa, choć z jednej z ulic było w zasadzie otwarte przejście na tamtą stronę - za wielką zawsze otwartą bramą, było widać szarą ulicę pokrytą zgliszczami ścian dawnych budynków. Nikogo nie było tam jednak widać, choć wszyscy wiedzieli, że gdzieś za tymi ruinami żyją w strasznych warunkach ludzie. Ucieczka z nich wiązała się z ryzykiem utraty życia i konsekwencjami dla tych, którzy zostawali za bramą.

Zerknęłam szybko na menu Cafe Nero i odkryłam, że mają tam cordado. Zwróciłam się zatem do zestresowanego baristy:

-A może pan zrobić cortado? Tam chyba nie ma mleka, prawda?

-O, cortado zrobię pani bez problemu - zadeklarował mężczyza. - Ale tam jak najbardziej jest mleko! I to tak pół na pół z kawą.

Mój umysł pracował szybko, choć chaotycznie. Po tę kawę wyszłam z pracy ponad pół godziny temu, powinnam być z powrotem po maksymalnie dziesięciu minutach.

-A gdybym tak pomogła zrobić panu to espresso? - zaproponowałam, dochodząc do wniosku, że pierwszym etapem przygotowania cortado będzie zapewne zrobienie espresso, więc po prostu mogłabym powiedzieć gościowi, kiedy zatrzymać proces i przelać kawę do kubeczków. Jakoś to nawet poszło - wprawdzie kawy w tych kubeczkach było strasznie mało (zdecydowanie nie były w rozmiarze odpowiednim dla espresso), ale poprosiłam pana, żeby dolał wody tak do 3/4 wysokości naczyń, po czym zapłąciłam i z ulgą poszłam w drogę powrotną do pracy. 

Po drodze zerknęłam jeszcze na widok za bramą, za którą rozciągała się rosyjska strefa wpływów. Kusiło mnie, żeby tam wejść choć na chwilę. Rozsądek mówił, że przekroczenie bramy na trzydzieści sekund nie powinno się wiązać z żadnym przesadnym ryzykiem, a jednak się bałam. Krążyły takie historie... O regularnych bombardowaniach terenów tuż przy granicy. O groźnym promieniowaniu miejscowym, działającym tam, że nie przedostawało się ono do polskiej strefy (wymuszały to traktaty międzynarodowe). Poza tym wiedziałąm, że naprawdę muszę już wracać do pracy. 

I dopiero gdy stawiałam przed szefową jej kawę, zadałam sobie pytanie, czemu, na litość boską, uparłam się, żeby kupić jej akurat espresso. Przecież ona zawsze pije latte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz